O szczerość premier pokusił się w programie "Tomasz Lis na żywo" w TVP2. Zapytany o największy błąd w ostatnim roku bez namysłu wymienił awanturę o rządowy samolot. Chodzi o nieudostępnienie rządowego samolotu prezydentowi, który wbrew woli rządu chciał lecieć na październikowy szczyt UE. Ostatecznie Lech Kaczyński poleciał do Brukseli na unijne spotkanie wyczarterowaną maszyną.

Reklama

Donald Tusk zadeklarował, że taka sytuacja nie powtórzy się przed najbliższym szczytem, na który głowa państwa również się wybiera.

"Zrobię wszystko, żeby uniknąć jakichś gorszących scen. Zrobię wszystko, żeby prezydent w możliwie komfortowych warunkach uczestniczył w szczycie w Brukseli, jeśli będzie konsekwentnie stał na stanowisku, że musi tam być, więc nie będzie tych przykrych, również dla mnie, sytuacji" - zadeklarował premier.

>>> Dowiedz się więcej o podróży Tuska do Ameryki Południowej

Jako drugą w kolejności porażkę Tusk wymienił swą podróż do Ameryki Południowej. Pobyt premiera w Peru był odbierany przez część opinii publicznej jako wycieczka. Podczas tego wyjazdu przylgnął do niego przydomek Słońce Peru, pochodzący od nazwy odznaczenia, jakie odebrał w tym kraju.

Reklama

Wszyscy skupili się na wizycie w Peru, a mało kto słuchał wyjaśnień, jak ważny dla interesów Polski był szczyt UE-Ameryka Południowa", w którym Tusk uczestniczył. Szef rządu ma do siebie pretensje, że nie umiał tego wyjaśnić.

"Wróciłem stamtąd w tej czapeczce, jako <+Słońce Peru>. Trudno, to jakoś przeżyjemy" - zakończył premier.