Chodzi o raport w sprawie Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Julia Pitera podczas posiedzenia komisji miała stwierdzić, że podczas pisania dokumentu korzystała z materiału, który miał gryf ściśle tajne. "Już 19 listopada 2007 roku minister Pitera pochwaliła się, że złożyła raport premierowi, a Tusk potwierdził ten fakt dzień później" - mówi Zieliński.

Reklama

"W tej sprawie już powstaje wniosek do prokuratury" - powiedział DZIENNIKOWI poseł PiS.

Dodał też, że Pitera dostała poświadczenie bezpieczeństwa upoważniające do dostępu do informacji niejawnych o klauzuli "ściśle tajne" dopiero 6 grudnia 2007 roku, a została przeszkolona 7 stycznia 2008 roku. "Zgodnie z prawem dopiero po takim szkoleniu możliwy jest dostęp do informacji <ściśle tajnych>" - podkreśla Zieliński.

Potwierdza to też prezes Krajowego Stowarzyszenia Ochrony Informacji Niejawnych Tadeusz Koczkowski. "Dostęp do informacji niejawnych otrzymuje się dopiero po poświadczeniu bezpieczeństwa i odpowiednim szkoleniu" - podkreślił.

Julia Pitera tłumaczy, że już w połowie 2007 - kiedy ubiegała się o stanowisko zefa NIK - przeszła pełną procedurę dostępu do informacji niejawnych. Wyjaśnia, że szkolenie przeszła dopiero w styczniu, bo wtedy dopiero wydano jej certyfikat. Jej brak winy w tej sprawie poświadcza wpis do karty dostępu do tajnych materiałów.

"Pani minister Julia Pitera po raz pierwszy miała dostęp do dokumentu niejawnego stanowiącego tajemnicę państwową w dniu 27 lutego 2008 roku" - informuje Kancelaria Premiera w komunikacie wysłanym DZIENNIKOWI.

Jednak to nie koniec problemów minister Julii Pitery. Jarosław Zieliński zarzuca jej także przekroczenie uprawnień. "Raport o CBA nijak się ma do wali z korupcją, do czego Pitera została powołana" - zaznacza. Dodaje, że będzie chciał, aby także tę okoliczność zbadali śledczy. "Wniosek do prokuratury będzie dotyczył podejrzenia o bezprawny dostęp do informacji niejawnych oraz przekroczenia uprawnień przez Julię Piterę" - mówi poseł PiS.