Jeśli zbir wedrze się do cudzego mieszkania, musi się liczyć z tym, że napotka opór domowników. I może nawet stracić życie. Bo ofiara skorzysta ze wszelkich sposobów swojej obrony. "Jeżeli ktoś nie opuszcza mego domu na wezwanie, to mam prawo zakładać, że chce popełnić zamach na moje życie" - tłumaczył DZIENNIKOWI autor pomysłu, wiceminister sprawiedliwości Andrzej Kryże.

Może liczyć na poparcie prof. Piotra Kruszyńskiego z UW. "Popieram wszelkie pomysły polegające na roszerzeniu prawnych granic obrony koniecznej - powiedział dziennikowi.pl, choć zaznaczył jednocześnie, że już istniejące rozwiązania w Kodeksie Karnym byłyby wystarczające, gdyby były stosowane przez sądy. "Uważam, że jeśli ktoś zostanie napadnięty, zwłaszcza we własnym domu, powinien móc się bronić wszelkimi możliwymi środkami. Co więcej, nawet jeśli przekroczyłby granice obrony koniecznej to nie powinien podlegać karze. Nie powinno być tak, jak teraz, że sąd może odstąpić od wymierzenia kary, sąd powinien umorzyć takie postępowanie!" - wyjaśnia prof. Kruszyński.

Także były szef MSWiA Marek Biernacki ocenia, że zmiany idą w dobrym kierunku. "Każdy obywatel ma prawo bronić swojej rodziny, własności. W myśl anglosaskiej zasady: Mój dom jest moją twierdzą" - mówi. Jego zdaniem nie może być tak, że ktoś, kto broni się przed bandziorami, ktorzy wtargnęli do jego domu potem przeżywa kolejny horror odpowiadając za to przed sądem, a taka gehenna trwa nierzadko kilka lat! Biernacki zaznacza jednak, że rozszerzenie obrony koniecznej nie może zastąpić działań policji i sądów. "Żle by się stało, gdyby walkę z przestępczością sprowadzać do obrony koniecznej" - ocenia.

Do tej pory przestępcy grali spokojnym ludziom na nosie. "Pracowałem jako gliniarz wiele lat, ofiary zawsze były na straconej pozycji. W końcu to się zmieni" - mówi dziennikowi.pl. Bo to, że prawo nie zawsze stoi po stronie ofiar, wie każdy. "Dziś dochodzi do absurdów. Człowiek w momencie napadu ma związane ręce. Boi się, że jak będzie się bronił, trafi za kratki" - dodaje Krzysztof Orszagh ze Stowarzyszenia Przeciw Zbrodni im. Jolanty Brzozowskiej. "Prawo wreszcie ochroni ofiary" - cieszy się Jerzy Dziewulski, były poseł i antyterrorysta. "Zgadzam się. Nikt nie ma prawa wkraczać się do mojego domu i naruszać spokoju" - mówi stanowczo detektyw Krzysztof Rutkowski.

Zmiany tak, ale kompleksowe - mówi dziennikowi.pl prof.Stanisław Waltoś z UJ. Pomysł resortu skrytykował, bo uważa, że jest on wybrakowany. "Nie można ograniczyć prawa do obrony koniecznej tylko do mieszkania!" - burzy się z kolei prof. Stanisław Waltoś z UJ. I pyta, co z obroną konieczną w na ulicy, w lesie, czy gdziekolwiek indziej. Przypomniał, że był już opracowny projekt zmian w Kodeksie Karnym obejmujący wszystkie przypadki.

Wątpliwości ma też karnista mec. Andrzej Siemiński. Zastanawiał się, czy nowe prawo nie będzie sprzyjało nadużyciom. I żartował: "Jest ryzyko, że jeśli będziemy chcieli się kogoś pozbyć, na przykład teściowej, wystarczy, że zaprosimy ją do domu".

Nie ma idealnych rozwiązań. Trzeba mieć nadzieję, że na zmienionym prawie rzeczywiście zyskają ofiary. Bo o to chodzi. Projekt resortu sprawiedliwości ma trafić do Sejmu w ciągu dwóch miesięcy.

Raczej nie będzie zawierał zmian w zapisach dotyczących posiadania broni. W tej kwestii opinie są skrajne.

"Wiceminister sprawiedliwości jest przeciwny zwiększeniu dostępu obywatelom do broni. Ja jestem innego zdania" - mówi mec.Kruszyński. "Spokojny, przeciętny obywatel powinien mieć możliwość posiadania broni, bo w ten sposób mógłby odpierać ataki" - uważa. Doprecyzowuje, że broni nie powinny posiadać osoby karane, ale także te znane policji, a mające na swoim koncie wykroczenia przeciwko porządkowi publicznemu. Także znane policji, jako osoby konfliktowe, awanturnicze. "Takie osoby z cała pewnością powinny być wyeliminowane z kręgu osób, które miałyby prawo do posiadania broni" - zaznacza. Zwrócił też uwagę, że z powszechnym dostępem do broni wiązałyby się dodatkowe koszty. Przyszli posiadacze broni musieliby bowiem chodzić na kursy. "Nie wyobrażam sobie, że ktoś, kto ma pozwolenie na broń nie potrafi się z nią obchodzić.

Z tym, że broń, w niepowołanych rekach, może zrobić więcej złego niż dobrego, zgadza się też Marek Biernacki. "Broń w każdym domu nie powoduje większego bezpieczeństwa, raczej więcej wypadków" - przekonuje. "Poza tym należy pamiętać, że nie broń zabija tylko człowiek. A zabójstw jest dużo, tyle że teraz dokonuje się ich najczęściej siekierą, młotkiem lub nożem. Te proporoce mogłyby się zmienić, na rzecz broni" - mówi Biernacki.

Zdecydowanym przeciwnikiem rozszerzenia prawa do posiadania broni jest prof. Waltoś. "Broń ma to do siebie, że może wystrzelić" - mówi.