Sąd lustracyjny planował na dziś wydanie wyroku w sprawie byłej wicepremier, ale potrzebne było wezwanie dodatkowych świadków. Dzisiejsze przesłuchania mają rozwiać wszelkie wątpliwości co do tego, czy Gilowska współpracowała ze Służbą Bezpieczeństwa.

Dotychczasowe zeznania byłych esbeków wzajemnie się wykluczają. Witold Wieczorek twierdzi, że fikcyjnie zarejestrował Gilowską jako TW, bo chciał chronić ją i jej rodzinę przed... Służbą Bezpieczeństwa. Jego przełożeni przekonują, że nigdy nie słyszeli o fikcyjnej rejestracji, ale stanowczo zaprzeczają, jakoby Zyta Gilowska była świadomym współpracownikiem bezpieki. Twierdzą też, że Gilowscy nie potrzebowali ochrony, bo SB nie zamierzała ich nękać.

Niejasna jest też sprawa pieniędzy wypłacanych TW "Beacie" przez Wieczorka. Były kapitan SB na początku sierpnia mówił, że Gilowska nigdy nie brała pieniędzy, a on specjalnie wpisał wypłatę na jej konto. Takiej samowoli zaprzeczają jego byli przełożeni. "Za takie oszustwo Wieczorek wyleciałby ze służby" - mówią zgodnie.
O tym, czy Wieczorek mówi prawdę, mają rozstrzygnąć zeznania jego żony i oficera z głównego inspektoratu MSW, który kontrolował esbeków i ich źródła informacji.

Zyta Gilowska straciła stanowisko wicepremiera w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza 23 czerwca po tym, jak Rzecznik Interesu Publicznego złożył wniosek o jej lustrację. Podejrzewał, że Gilowska zataiła swoją współpracę z SB. Powrót do rządu proponowali jej później były premier Kazimierz Marcinkiewicz oraz obecny szef rządu Jarosław Kaczyński.