Obietnice stanowisk rządowych w zamian za zmianę barw klubowych wbrew określeniu "polityczna korupcja” nie są niczym szczególnie bulwersującym. Już raczej bardziej odpowiednie byłoby "polityczne kaperownictwo”. Może dziwić jedynie szczodrość przedstawicieli PiS, zgłaszających gotowość utworzenia specjalnego funduszu na zaspokojenie wekslowych roszczeń Andrzeja Leppera.

Reklama

Z wyemitowanej rozmowy nie wynika, skąd pochodziłyby pieniądze w tym funduszu, nie pozostaje nic innego, jak tylko mieć nadzieję, że z kasy partyjnej, a nie z budżetu państwa. Przeciąganie ludzi z jednego ugrupowania do drugiego obietnicami apanaży jest być może moralnie dwuznaczne, ale taka jest praktyka. Mamy w końcu w Sejmie posłów, którzy zwiedzili już wszystkie możliwe partie. Trudno przypisać wysokie kwalifikacje moralne tym, którzy dają się przeciągać. To są te wszystkie kwestie, które obniżają rangę całej afery znacznie poniżej Watergate. Ale pozostaje jeden fragment budzący sprzeciw, a nawet grozę. Część rozmowy dotyczy umorzenia Renacie Beger jej spraw karnych. Czy był to zaplanowany element prowokacji, czy po prostu wyraz oceny przez posłankę Beger kondycji państwa polskiego, w którym absolutnie wszystko można załatwić?

Poseł Lipiński wije się w tej sprawie jak piskorz, zasłania się nieznajomością tematu, niewiedzą prawną, wreszcie obiecuje, że skontaktuje Renatę Beger z fachowcem, któremu będzie mogła przedstawić sprawę i zasięgnąć porady. Jednocześnie zastrzega, że postępowań karnych nie można w żaden sposób zatrzymać.

I to jest największy grzech przedstawiciela PiS, występującego w dodatku w imieniu premiera. Że w ogóle podjął rozmowę na ten temat, że nie wstał natychmiast i nie wyszedł. Że będąc jedną z najważniejszych osób w partii, która wnioskuje o pozbawienie osób karanych biernego prawa wyborczego, rokuje dwuznacznie z posłanką karaną za fałszerstwa wyborcze. Że jako doradca premiera, który chce uzdrowić Polskę, kręcił, zamiast wyjaśnić pokrótce posłance Samoobrony, co to jest państwo prawa. W polityce największym z możliwych przewinień jest głupota. Polityczna i zwykła. Przedstawiciele PiS zawinili i niezależnie, jak się dalej potoczy ta afera, a będzie głośna i długotrwała, zostaną napiętnowani. Na własną prośbę. Będzie się teraz dużo, więcej niż zwykle, mówić o moralności w polityce. Wydaje się, że nikt z tego nie wyjdzie czysty, jak zwykle, kiedy walka toczy się w błocie.

Reklama