Hanna Gronkiewicz-Waltz wygrała listopadowe wybory samorządowe, ale nie zdążyła złożyć na czas deklaracji męża. Ustawa mówi, że taki obowiązek istnieje, jeśli współmałżonek prowadzi działalność na terenie gminy rządzonej przez danego samorządowca. Hanna Gronkiewicz-Waltz broniła się, twierdząc, że w jej przypadku nie może być mowy o złamaniu prawa, bo jej mąż nie prowadzi działalności gospodarczej na terenie Warszawy.

Jednak wicepremier Dorn nie ma wątpliwości. Uważa, że utrata mandatu jest ewidentna, bo nie ma innej możliwości interpretacji przepisów. Dorn przypomina też, że nowelizację wprowadzającą kontrowersyjne przepisy zaproponowali w połowie 2005 r. posłowie Platformy Obywatelskiej. Poprawka zmierzająca do utraty mandatu to z kolei inicjatywa posła SLD Witolda Gintowt-Dziewałtowskiego. "Nadal jestem przekonany, że przepisy są jasne i zrozumiałe dla przeciętnie inteligentnego obywatela" - mówi DZIENNIKOWI poseł Sojuszu.

Teraz Platforma Obywatelska chce zmieniać prawo w trybie doraźnym. Zaproponował to wczoraj szef klubu parlamentarnego PO Bogdan Zdrojewski. PiS nie zajął jeszcze oficjalnego stanowiska, ale z wypowiedzi wszystkich czołowych polityków wynika, że nie będzie na to zgody.

Powtórka wyborów w Warszawie oznacza wybuch kolejnej wojny między PiS a PO. "Jestem przekonany, że gdyby znów do nich doszło, wyborcy potwierdziliby swą wcześniejsza decyzję" - ocenia szef PO Donald Tusk. I zapowiada, że znów rekomenduje Gronkiewicz-Waltz. Tusk przyznaje jednak, że nie byłoby zamieszania, gdyby samorządowcy zdążyli z oświadczeniami.

Pytanie, czy w powtórce warszawskich wyborów wziąłby znów udział Kazimierz Marcinkiewicz. "Dziś mam rozmowę w konkursie na prezesa PKO BP. Zamierzam nim być przynajmniej jedną kadencję. Nie będę jako prezes startował w wyborach na prezydenta Warszawy" - powiedział DZIENNIKOWI były premier. A jeśli nie zostanie prezesem? Takiej myśli Marcinkiewicz nie dopuszcza.

Zgodnie z prawem Rada Warszawy ma 30 dni na stwierdzenie wygaśnięcia mandatu pani prezydent. Jeśli tego nie zrobi, inicjatywę przejmie wojewoda. Najpierw wezwie radę do podjęcia tej uchwały, a jeśli i to nie przyniesie efektu, sam podejmie decyzję. Od niej gmina ma prawo odwołać się do sądu administracyjnego.

"Wojewodowie nie mogą tego działania nie podjąć i żaden zwierzchnik wojewodów, np. minister spraw wewnętrznych czy premier, nie może im powiedzieć, że mają z tego prawa nie korzystać. Oni muszą z tego prawa korzystać, bo tak stanowi ustawa" - mówi wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Jarosław Zieliński.

Głos zabrał też prezydent Lech Kaczyński. Uważa, że sprawa powinna zostać rozstrzygnięta w sposób rozsądny, ale jednakowy we wszystkich przypadkach. W kilkunastu gminach rady już podjęły ostateczne decyzje o pozbawieniu mandatów spóźnialskich samorządowców. Jeśli więc prawo ma obowiązywać wszystkich, to nie należy robić wyjątku dla Warszawy.















Reklama