O tym, że Andrzej Lepper będzie musiał poddać się badaniom genetycznym na ojcostwo najmłodszego dziecka Anety Krawczyk, spekulowano już od dawna. A od ponad tygodnia było wiadomo, że śledczy zwrócą się do niego z prośbą o przeprowadzenie testów. Jednak szefowi Samoobrony udało się utrzymać termin badań w tajemnicy. I o samym fakcie poinformował media, gdy było już po wszystkim.

Lepper od początku twierdził, że jest spokojny o wynik badań. "Chcę państwu oświadczyć, że tak wspaniałą i piękną żonę, jak mam ja, to pani Krawczyk nie umywa się przed nią i żadna inna.(...) Ja sobie nie życzę, żeby takie panie, które nie wiedzą, ile razy i z kim spały, i z kim dziecko mają, żeby jeszcze mnie w to wszystko wciągały" - mówił krótko po testach Lepper.

Teraz rozważa wniesienie przeciwko Krawczyk pozwu o pomówienie.

Badanie było częścią śledztwa łódzkiej prokuratury w sprawie seksafery w Samoobronie, która wybuchła w grudniu. Wtedy Aneta K. - była radna partii Leppera i kierowniczka biura posła Samoobrony Stanisława Łyżwińskiego - oskarżyła Andrzeja Leppera i Łyżwińskiego o to, że w zamian za pracę żądali od niej usług seksualnych. Wcześniejsze testy wykluczyły, że ojcem córki Krawczyk jest Stanisław Łyżwiński.