"Nie chciałem w żaden sposób urazić marszałka. Jeśli poczuł się urażony, to bardzo przepraszam" - odpowiadał premier pojednawczo. "Nie traktujemy decyzji marszałka Jurka jako ostatecznej" - zapowiedział od razu. Ale Marek Jurek na razie nie chce nawet myśleć o powrocie do PiS.

"Wrócę do pracy w sejmowej komisji spraw zagranicznych. Będę popierał rząd" - zadeklarował, ogłaszając swoją decyzję o odejściu z partii. Nie chciał jednak zdradzić, czy założy nową formację polityczną. Gdyby jednak chciał, mógłby poszukać zaplecza w PiS. Razem z nim z posiedzenia Rady Politycznej wyszło kilku posłów, m.in. Artur Zawisza, Marian Piłka, Dariusz Kłeczek i Małgorzata Bartyzel. W głosowaniu nad zmianami w konstytucji w sprawie ochrony życia 1/3 posłów PiS zagłosowała tak, jak proponował marszałek.

Dlaczego Jurek tak gwałtownie opuścił obrady? Jak przyznał dziennikarzom, pod jego adresem padły "bardzo obraźliwe słowa". Poszło o spór o zapis w konstytucji, który miałby chronić życie ludzkie od poczęcia. Przedwczoraj Sejm odrzucił wszystkie pięć propozycji zmian. Jurek uznał to za swoją porażkę, tym bardziej, że większość posłów PiS zagłosowała przeciw. W piątek złożył partyjną legitymację. Dopiero wczoraj Jarosław Kaczyński poinformował, że PiS nie ma już wiceszefa.

Te powody odejścia nie przekonują jednak Kazimierza Marcinkiewicza, który razem z Jurkiem i kolegami z Przymierza Prawicy współtworzył PiS. "Nie wierzę, że Marek Jurek zrezygnował z członkostwa w PiS przez porażkę nad zapisem o ochronie życia poczętego" - skomentował w rozmowie z dziennikiem.pl. "Już kiedyś założyliśmy, że ochrona życia nas nigdy nie podzieli" - dodał były premier.