Tuż po zakończeniu okupacji kancelarii premiera jednak z sióstr dziękowała „sponsorom z socjaldemokracji”. No i kolejny zaskakujący fakt. Liderka protestu, szefowa Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych *Dorota Gardias przyznała w publicznym radiu, że sama należy do tej partii. "Jestem członkiem Socjaldemokracji Polskiej.” - stwierdziła w "Sygnałach Dnia".

"Szkoda, że dopiero teraz pani Gardias to przyznała. Myślę, że mało która pielęgniarka z należących do związku wie, że przywódczyni należy akurat do tej partii" - denerwuje się posłanka PiS, była pielęgniarka Jolanta Szczypińska, która podtrzymuje zarzut, że strajk pielęgniarek jest polityczny.

"Pani Dorota mieszka w Słupsku, jest członkiem organizacji słupskiej SDPL. Wspiera ją nasza przewodnicząca Jola Banach, która zorganizowała zbiórkę pieniędzy na kawę i napoje oraz pojechała z Dorotą do Warszawy" - mówi Jolanta Kalinowska, wiceszefowa SDPL na Pomorzu. Kalinowska chwali koleżankę Gardias: "Twarda baba. W 2004 r., gdy powstawała organizacja partii w Słupsku, startowała na przewodniczącą, ale przegrała paroma głosami. Dziś jest zagrożeniem dla Szczypińskiej, która się nie sprawdziła. Nie wsparła pielęgniarek, tylko rząd, i straciła poparcie swojego środowiska" - mówi Kalinowska.

Kalinowska nie widzi różnicy w tym, że Szczypińska występuje jako polityk, a Gardias przedstawia się jako związkowiec, choć jest także politykiem. "To, że jest członkiem partii, nie musi oznaczać, że przedkłada to nad pilnowanie spraw pielęgniarek" - tłumaczy.

Przemysław Kmieciak, sekretarz zarządu SDPL w województwie pomorskim przyznaje, że choć Gardias nie uczestniczy w pracach partii, na pomoc SDPL dla protestujących pielęgniarek zawsze może liczyć: "Tak, pomagamy. Np. były poseł Władysław Szkop ze Słupska, bliski znajomy pani Gardias, cały czas pozostaje z nią w kontakcie".

Jak dodaje Kmieciak, pomagają też koledzy i koleżanki z Warszawy: "Marek Borowski aktywnie się włączył. Nasza młodzieżówka w Warszawie dowoziła jedzenie i inne potrzebne rzeczy pielęgniarkom do namiotowiska". Jak zdradza, SDPL (jako Lewica i Demokraci) pod okiem posła Szkopa i Gardias przygotowują program naprawy służby zdrowia, który wkrótce zostanie przedstawiony i stanie się programem wyborczym.

Jolanta Banach zapytana o Gardias i jej działalność w partii oburza się: "Strajk nie jest inspirowany politycznie". I zaraz dodaje, że wszystkie strajki mają jakieś sympatie polityczne. "Związek zawodowy <Solidarność> jest umocowany po prawej stronie sceny politycznej. A związki zawodowe OPZZ są umocowane po stronie lewej. Jak strajkowała pani Kamińska, szefowa gabinetu premiera Buzka, nikt się nie pytał o jej rodowód polityczny. "Każdy wie, co to jest <Solidarność>. Ale mało która pielęgniarka wie, że za Ogólnopolskim Związkiem Zawodowym Pielęgniarek i Położnych stoją partie lewicowe" - odpowiada na to Szczypińska.

Reklama

Szypińska stawia Gardias twardy zarzut: związkowa liderka świadomie nie nagłaśniała swojego zaangażowania w SDPL, bo bała się reakcji pielęgniarek i mediów. "Ale niech teraz nie mówi, że strajk jest apolityczny, tym bardziej, że reszta przywódczyń także startowała z list SLD, a niektóre należały do PZPR – mówi Szczypińska. Jej zdaniem potwierdza to cała sekwencja zdarzeń związanych z protestem, np. opowieści o tym, jak były traktowane w kancelarii premiera, a także to, że nie przyjęły prośby premiera i choć obiecał im podwyżki, nie zakończyły protestu. "Dziś na stronie internetowej kancelarii można prześledzić zapis, jak było naprawdę, godzina po godzinie" - zapewnia.

Szczypińska dodaje, że strajk stał się reklamą ugrupowań politycznym. Jak dowiadujemy się nieoficjalnie, bardzo prawdopodobne jest, że liderki strajku przygotowują się do wyborów do samorządu pielęgniarek, a Gardias już do następnej kampanii parlamentarnej. Pielęgniarek jest w Polsce 250 tysięcy, więc jest o co walczyć.
A posłanka Małgorzata Stryjska z sejmowej komisji zdrowia z PiS dodaje: "Nie chcemy podnosić kwestii przynależności politycznej liderek pielęgniarek, bo to wywołuje agresję. A w tej chwili najbardziej nam zależy na tym, by dla dobra pacjentów jak najszybciej zakończyć protest".