"Minister Religa bardzo żałuje, że taki fachowiec zrezygnował z pracy w resorcie" - mówi Paweł Trzciński z Ministerstwa Zdrowia. "Odszedł dopiero teraz?" - dziwi się posłanka PO Elżbieta Radziszewska. Jej zdaniem PiS nie pozbywał się Błaszczyka, ponieważ ma zbyt słabych fachowców. "Jeśli ktoś wiernie służy partii braci Kaczyńskich, można mu wiele wybaczyć" - dodaje posłanka.
Błaszczykowi jest co wybaczać. Raport NIK mówiący o polityce lekowej Ministerstwa Zdrowia z lat 2002-2005 był dla niego miażdżący. Kontrolerzy NIK zarzucili mu m.in. wpisanie na listę leków refundowanych preparatów niedopuszczonych do obiegu przez Urząd Rejestracji Leków. Pacjenci mogli więc kupić w aptekach lekarstwa, które nie przeszły koniecznych procedur.
Prokuratura zarzucała mu, że zrobił to świadomie. Sąd jednak nie uznał tych zarzutów i skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia przez prokuraturę. "Wątpliwości prokuratorów miały pośredni wpływ na decyzję dyrektora Błaszczyka" - mówi wiceminister zdrowia Bolesław Piecha.
Sam Błaszczyk wielokrotnie tłumaczył się już z tych zarzutów. Po jego stronie stoi również Ministerstwo Zdrowia. "Minister Zbigniew Religa wierzy w jego niewinność i jest przekonany, że ataki były inspirowane przez różnego rodzaju podmioty zewnętrzne" - twierdzi Trzciński. "Mimo wszystko uważam, że jego odejście to strata dla ministerstwa" - dodaje wiceminister Piecha.
Jednak to właśnie on, według posłanki PO Ewy Kopacz, powinien ponieść konsekwencje, jeśli zarzuty wobec Błaszczyka potwierdzą się. "Zatrudniając go tak długo, minister osobiście poręczył za jego uczciwość" - mówi.
Przedstawiciele firm farmaceutycznych od długiego czasu naciskali na resort, aby pozbył się Błaszczyka, który trafił do ministerstwa za czasów Mariusza Łapińskiego z SLD. "Nie było wówczas praktycznie nikogo chętnego na to stanowisko. Błaszczyk był jedynym kandydatem, który rzeczywiście znał się na lekach" - mówi Łapiński.
"Jego pracę doceniali nawet międzynarodowi eksperci" - dodaje jeden z wysokich urzędników ministerstwa. Dlaczego więc odszedł? "Zdecydowały przyczyny osobiste. Pięcioletnia praca na tym stanowisku mocno uderzała w moją rodzinę" - tłumaczy w rozmowie z DZIENNIKIEM Błaszczyk.
Prawdopodobnie po pięciu latach na państwowej posadzie będzie za duże pieniądze pracować dla Jerzego Staraka - jednego z potentatów z branży farmaceutycznej. "Żadnej umowy nie podpisywałem. Obecnie jestem na urlopie" - tłumaczy Błaszczyk.