Poprzednik Rogali, Piotr Stachańczyk, stracił posadę kilka dni temu. Oprócz szefa zmieniła się także nazwa urzędu - dawny Urząd ds. Repatriacji i Cudzoziemców od teraz nazywa się Urzędem ds. Cudzoziemców. Jak twierdzi resort spraw wewnętrznych, zmiana prezesa nie ma nic wspólnego ze sprawą Janet Johnson, 22-letniej Nigeryjki, której losy od ponad dwóch miesięcy opisuje DZIENNIK.

Reklama

Wiadomo, że dziewczyna przyleciała z Nigerii do Polski we wrześniu 2006 roku z oryginalną wizą, wystawioną przez polski konsulat w Lagos. Zaproszenie, które posłużyło do wystawienia wizy, zostało jednak wyłudzone przez handlarzy ludźmi od władz klubu piłki ręcznej w Lublinie. Klub był pewien, że zaprasza zawodniczkę na testy sportowe. W rzeczywistości Johnson nigdy do Lublina nie trafiła.

Przez kilka miesięcy po przybyciu Janet mieszkała w Warszawie. Potem, na wiosnę tego roku, znalazła się w areszcie deportacyjnym. W kwietniu trafiła do ośrodka dla uchodźców w podwarszawskim Dębaku, potem znów do aresztu Straży Granicznej. Była wówczas w stanie agonalnym. Do dziś nie wiadomo, co się z nią dokładnie działo. Z jej zachowania i okazywanego lęku przed mężczyznami wynikało, że najpewniej była wykorzystywana seksualnie.

Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Apelacyjna w Lublinie. Po kontrolach wszczętych w Straży Granicznej stanowiska straciło dwóch funkcjonariuszy. Kontrole w policji nie wykazały żadnych nieprawidłowości. Od dwóch miesięcy z Janet pracuje psycholog i lekarz. Dziewczyna w zeszłym tygodniu była pierwszy raz przesłuchiwana przez prokuratora - ale nie powiedziała, kto ją skrzywdził.

Reklama