Redzikowo pod Słupskiem już od dawna jest wskazywane jako potencjalne miejsce, w którym może stanąć wyrzutnia amerykańskich rakiet. Do tej pory nikt z administracji rządowej nie rozmawiał o tym z lokalną władzą. A obawy mieszkańców pozostawały bez odpowiedzi.
Teraz lokalna społeczność będzie miała okazję zapoznać się z konsekwencjami umieszczenia tam antyrakietowej instalacji. "Właśnie ustalamy termin spotkania z wójtem tej miejscowości, najpewniej odbędzie się ono w drugiej połowie sierpnia" - mówi DZIENNIKOWI Władysław Stasiak, szef BN. "Trudno będzie jednak rozmawiać o konkretach, negocjacje wciąż się nie zakończyły, więc będzie to raczej rozmowa, co by było gdyby" - precyzuje.
Mariusz Chmiel, wójt Redzikowa, na razie o zaproszeniu nic nie wie. "Oficjalnie nic do mnie nie doszło" - mówi DZIENNIKOWI, ale zapewnia, że jeśli zaproszenie przyjdzie, to chętnie z niego skorzysta. Chce przecież znać warunki, na jakich tarcza antyrakietowa mogłaby powstać na terenie jego gminy. Zaproszenie z BBN to efekt listu wójta, który na początku lipca trafił na biurko prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Gdy odpowiedź nie nadchodziła, Mariusz Chmiel napisał te do ambasadora Stanów Zjednoczonych w Polsce. Sprawę nagłośniły media, a wójta ostro skrytykowali członkowie rządu.
"Dbając o własny wizerunek, szkodzi Polsce, jego postawa sugeruje bowiem, że obywatele naszego kraju nie mogą ufać wybranym przez siebie władzom" - przekonuje w rozmowie z DZIENNIKIEM Szczygło. Twierdzi, że gdyby wójt zwrócił się do niego listownie, szybko wyznaczyłby mu termin spotkania.
Na taki pomysł wpadł starosta słupski Sławomir Ziemianowicz. "Już po trzech dniach umówiono mnie z ministrem Aleksandrem Szczygłą, spotkanie odbędzie się 16 sierpnia" - mówi Ziemianowicz. Po rozmowie dużo sobie obiecuje, bo kierownictwo MON zapowiedziało przekazanie mu szczegółowych opracowań. "Wiem, że tarcza najpewniej nie stanie w Słupsku, ale jej budowa znacząco wpłynie na cały nasz region" - tłumaczy Ziemianowicz, który przygotował już zestaw pytań do szefa MON. Jednym z nich ma być to, czy tarcza przyciągnie amerykańskich inwestorów.
Jednak na razie władze centralne nie potwierdziły nawet, gdzie ostatecznie wyrzutnia amerykańskich rakiet powstanie. "Można tylko powiedzieć, że tarcza powinna stanąć w północnej Polsce, ale o tym, gdzie dokładnie, zdecydują ostateczne pomiary, które od 5 sierpnia wykonują w Polsce amerykańscy technicy" - ujawnia Witold Waszczykowski, wiceminister spraw zagranicznych, który odpowiada za negocjacje w tej sprawie z Amerykanami. Podkreśla, że przez kolejne dwa tygodnie sprawdzane będą szczegóły, m.in. to, które tereny brane pod uwagę wchodzą w skład parków narodowych i powinny być pod szczególną ochroną. "Ogłoszenie ostatecznej lokalizacji to uprawnienie premiera" - podsumowuje Waszczykowski.