Według europosła, PiS popełniło błąd, że nie wytykało działań Komorowskiego, gdy ten był jeszcze tylko pełniącym obowiązki prezydenta. Chodzi o decyzje Komorowskiego - jak wyraził to Kurski w rozmowie dla portalu onet.pl - "w przedmiocie obsady stanowisk po poległych, decyzjach wskazujących na kurs po trupach do władzy pachnący monopolem jednej partii, którego ludzie nie chcą".

Reklama

Kurski skrytykował także liberalne skrzydło swojego środowiska politycznego, które w kampanii prezydenckiej postawiło na łagodny kurs.

"Ja twierdziłem i mówiłem na posiedzeniach sztabu, że unikanie realnych tematów kompromitujących PO jak: śledztwo smoleńskie, powódź, zawłaszczanie przez Komorowskiego stanowisk i instytucji po osobach, które zginęły po katastrofie smoleńskiej, czyli pójście Komorowskiego do władzy po trupach, nie podejmowanie realnie tych tematów - sprawi, że możemy uzyskać świetny wynik, ale bardzo pięknie przegramy, bo nie będzie żadnego pola rywalizacji, na którym moglibyśmy przekonać ludzi, że Jarosław Kaczyński jest lepszym kandydatem, że np. tylko on jako prezydent będzie gwarantem dojścia do prawdy o Smoleńsku" - powiedział Kurski w portalu Onet.pl

"Zresztą stało się tak jak przewidywałem. Zgodziliśmy się na pułapkę dyskursu, w którym miłość jest przeciwko prawdzie. Na schemat, że oto jest Jarosław Kaczyński skruszony grzesznik, który był premierem w strasznej IV RP, do której nie może być powrotu, skoro przeszedł osobistą tragedię, no to teraz będzie tolerowany pod warunkiem, że przegra, bo nie będzie mu wolno się odezwać z jakąkolwiek krytyką rządzących czy konkurencyjną wobec nich wizją; a naprzeciwko niego jest Bronisław Komorowski, człowiek bez wad, sama doskonałość, urodzony prezydent" - dodał Kurski.