– Ja też mam bardzo negatywną opinię o pracy posłów. Tych z Platformy. Im dłużej będą rządzić, tym Polacy będą gorzej oceniać pracę posłów – mówi z przekąsem poseł PiS Zbigniew Girzyński, zapytany o komentarz do wyników sondy Wynagrodzenia.pl.
Wynika z nich, że aż 60 proc. naszych rodaków uważa, że pensje polityków są zdecydowanie za wysokie. Dla 26 proc. po prostu za wysokie. O tym, że są za niskie, myśli zaledwie 5 proc.
Co jednak nas doprowadza do takiej wściekłości? 10 tys. zł brutto dla posła?, czyli około 7 tys. na rękę. Patryk Małecki, lekko wyróżniający się kopacz z Wisły Kraków zarabia prawie dwa razy więcej. 16 tys. pensji premiera kraju, który najlepiej w Europie radzi sobie z kryzysem? Grzegorz Lato, prezes powszechnie wyszydzanego Polskiego Związku Piłki Nożnej, który nie jest w stanie zbudować systemu szkolenia młodych piłkarzy, co miesiąc pobiera 50 tys. zł. A może działa nam na nerwy 20 tys. zł pensji prezydenta? Na konto Łukasza Garguły, piłkarza Wisły, który od roku leczy kontuzję, co miesiąc wpływa ponad 100 tys. zł.
Oczywiście nikt nie mówi, że piłkarzy kochamy, ale chcielibyśmy, by z orzełkiem na piersiach biegali zawodnicy klasy Ronaldo, Messiego, Villi czy Forlana. Ale wysoki poziom kosztuje. Premier Irlandii zarabia 21 tys. euro (84 tys. zł), a premier Szwecji 140 tys. koron (ok. 60 tys. zł).
Rzutki prawnik zarabia kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie. Zamiast do Sejmu woli więc iść do kancelarii. Dobry ekonomista też nie będzie wiązał przyszłości z polityką, bo w dużej korporacji może liczyć na wielokrotność pensji posła. Dlatego z każdą kadencją ubywa wykształconych parlamentarzystów. Wielu z nich nigdy nie zajmowało się niczym, poza wspinaniem się po partyjnej drabince. Nie wiedzą jak działa firma, plotą androny i jeszcze bardziej nas denerwują. Koło się zamyka.
– Większość parlamentarzystów solidnie wywiązuje się ze swoich obowiązków. A one nie są łatwe, to jest praca 24 godziny na dobę: w komisjach sejmowych, spotkania z wyborcami, interwencje – mówi Jolanta Szczypińska z PiS. I zaklina się, że w tym fachu nie ma mowy o czasie wolnym. – Przecież nawet kiedy jestem na wakacjach i ktoś podszedłby do mnie, prosząc o pomoc, nie mogę powiedzieć: „Przepraszam, jestem na urlopie” – mówi Szczypińska.
Efektem ich pracy są jednak coraz bardziej sprzeczne przepisy. Do mediów przebija się ekscentryk Janusz Palikot, który dorobił się wcześniej, a teraz się bawi podnoszeniem poziomu adrenaliny wyborcom.
Agnieszka Kozłowska-Rajewicz z PO przekonuje, że media przedstawiają politykę w krzywym zwierciadle, bo promują tych polityków, którzy wyspecjalizowali się w ostrym, konfliktowym języku. – A rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej: to żmudna, mrówcza praca – przekonuje Kozłowska-Rajewicz.
Ale nie chce powiedzieć, kto tych polityków wysyła do telewizji i kto ich wpisuje na listy wyborcze. Może innych chętnych na listy nie ma, bo politycy od nie zajmują się obywatelami. Raz na cztery lata potrzebują tylko wyborców.
– Politycy stworzyli dwa światy: normalnych ludzi i świat polityki: hermetyczny i zamknięty – mówi dr Wojciech Jabłoński, politolog z UW.