"To oczywiście ustala polska, niezależna prokuratura, ale od strony bezpieczeństwa, niezależnie od statusu obu wizyt, podróż obu delegacji (prezydenta i premiera - PAP) była przygotowana identycznie. To są zupełnie nieuprawnione, nieprawdziwe spekulacje" - powiedział Sikorski w TOK FM.
Jak wyjaśnił szef dyplomacji, państwo przyjmujące decyduje o statusie zagranicznych polityków na swoim terytorium. Zwrócił uwagę, że premier Tusk udał się do Katynia na zaproszenie szefa rosyjskiego rządu; natomiast prezydent Kaczyński - mówił - "nie miał zaproszenia swojego rosyjskiego odpowiednika". (Lech Kaczyński udawał się do Katynia na uroczystości organizowane przez Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa).
Jednak, jak podkreślił Sikorski, "status protokolarny wizyty, a przygotowania od strony bezpieczeństwa nie mają ze sobą nic wspólnego". "Wizyta była organizowana identycznie" - powiedział szef MSZ.
W piątek, w 5 miesięcy po katastrofie smoleńskiej, prezes PiS Jarosław Kaczyński wziął udział w spotkaniu poświęconym tej tragedii, podczas którego rozdano memoriał "Polityczne tło katastrofy smoleńskiej". Główna konkluzja dokumentu brzmi, że nie doszłoby do katastrofy smoleńskiej, gdyby nie polityka Donalda Tuska, polegająca na dyskredytowaniu Lecha Kaczyńskiego i oszczędzaniu na bezpieczeństwie najważniejszych osób w państwie.
W swoim wystąpieniu Jarosław Kaczyński podkreślał, że rząd wiedział o złym stanie wojskowego lotnictwa, a mimo to nie zrobił nic, aby zmienić tę sytuację; mówił też, że po 2007 roku rząd prowadził działania zmierzające do obniżenia respektu dla prezydenta Lecha Kaczyńskiego, a takie działania - jego zdaniem - "ośmielają do ataku" na głowę państwa. Kaczyński ocenił, że mieliśmy do czynienia także z "wprowadzeniem do gry przeciwko prezydentowi RP obcego państwa, w tym wypadku Rosji", a jednym ze skutków tej gry było - jego zdaniem - "rozdzielenie wizyt" w Katyniu na dwie: 7 kwietnia (z udziałem premiera) i 10 kwietnia - z udziałem prezydenta.