"Niektóre sprawy idą szybciej, niektóre wolniej. To, na co umawialiśmy się z wyborcami, staramy się krok po kroku robić. Budujemy autostrady, pieniądze z UE wydajemy najlepiej w Europie, znieśliśmy pobór, mamy armię zawodową, no jest tego trochę, mógłbym jeszcze wymieniać. Nie szukam usprawiedliwień, ale jak ktoś bierze władzę, musi być przygotowany, że będzie jak w tym powiedzeniu: kiedy człowiek planuje, to Pan Bóg się śmieje" - odpowiada premier na pytanie, dlaczego Polska wciąż nie jest drugą Irlandią.
"Dopóki będę obecny w życiu publicznym, wolę politykę, która gwarantuje, jak niektórzy mówili złośliwie, ciepłą wodę w kranie. Bo wielu wita to z uznaniem, że jest wreszcie silna partia, która jest powściągliwa i skromna, jeśli chodzi o narzucanie ludziom wielkich celów, która daje za to wielką stabilizację. A ja uważam, że Polska potrzebuje wielkich zmian" - mówi Donald Tusk w tygodniku "Wprost".
"W dzisiejszym świecie największym dobrem dla państwa jest stabilność. My nie jesteśmy partią wizjonerów. Nie zaproponujemy nikomu radykalnych zwrotów i romantycznych rewolucji. Naszym zadaniem jest krok po kroku, konsekwentnie, bez szaleństwa robić swoje, budować, modernizować i dbać o bezpieczeństwo" - dodał szef rządu.
Premier liczy na zwycięstwo Platformy w wyborach, które odbędą się w 2011 roku. "Nie jestem politycznym samobójcą. Jednego się w swojej karierze nauczyłem. Jeśli w polityce chcesz zrobić coś dobrego, bądź skuteczny. Dzisiaj Polski nie stać na to, żeby podejmować decyzje, które następnego dnia oznaczają katastrofę polityczną. Dlatego nie jest dla mnie jedyną ważną rzeczą wygrać przyszłoroczne wybory, ale jest dla mnie rzeczą ważną, żeby tak rządzić, by wygrać następne wybory. Platforma jest pierwszą dojrzałą partią polityczną, która stara się rządzić odpowiedzialnie - uważa Tusk.
"Nikt mnie nie namówi na błogostan polityczny. Że wszystko jest załatwione. Że lewica jest za słaba. Że PiS jest schyłkowy. Że Platforma może się teraz położyć na kanapie" - dodał premier.