Przy pomniku ofiar katastrofy wojskowego samolotu CASA, stojącym przy Komendzie Lotniska w Mirosławcu (Zachodniopomorskie) odbyła się w piątek uroczystość obchodów 3. rocznicy wypadku, w którym w styczniu 2008 r. zginęło 20 oficerów Sił Powietrznych.

Reklama

Przed ustawionym na miejscu katastrofy obeliskiem, na którym umieszczono tablicę z nazwiskami tragicznie zmarłych żołnierzy oraz statecznik z rozbitego samolotu, zapalono 20 białych i czerwonych zniczy, złożono wieńce oraz odmówiono ekumeniczną modlitwę. W ceremonii uczestniczyły rodziny zmarłych, minister obrony narodowej Bogdan Klich, dowódca Sił Powietrznych gen. broni pilot Lech Majewski oraz szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Mieczysław Cieniuch.

Minister Klich zwracając się do rodzin tragicznie zmarłych oficerów powiedział m.in.: "W ciągu trzech minionych lat staraliśmy się państwu pomóc najlepiej jak umiemy. I tak jak przyrzekłem dwa dni po tej tragedii, czynimy to i czynić będziemy. W dalszym ciągu. Jesteśmy z wami dzisiaj i zapewniam, że będziemy".

Natomiast gen. Majewski mówiąc ofiarach wypadku CASY podkreślił, że "choć utraceni, pozostaną niezapomniani nie tylko przez najbliższych, ale także przez wszystkich, dla których los polskich skrzydeł zawsze był najważniejszy". Generał dodał, że "mając w pamięci dramatyczne wydarzenie sprzed trzech lat, musimy w dziś w Siłach Powietrznych uczynić wszystko, aby nigdy w przyszłości podobne tragedie nie miały miejsca. Dlatego () zrealizowaliśmy w Siłach Powietrznych szereg przedsięwzięć służących podniesieniu poziomu bezpieczeństwa wykonywania i lotów i szkolenia lotniczego".

"Jednak same, najlepsze nawet, zapisy i dokumenty nie wystarczą. Równie ważna, a może najważniejsza jest świadomość, że na każdym z nas spoczywa ogromna odpowiedzialność za bezpieczne wykonywanie zadań, za zdrowie i życie lotników" - podkreślił generał.



Po uroczystości minister Klich pytany przez dziennikarzy o kwestię finansowego zadośćuczynienia dla rodzin ofiar katastrofy CASY zapewniał, że MON "wycisnął z polskiego prawa jak z cytryny cały sok i zrobił (wszystko - PAP), na co tylko prawo pozwalało. Wyjaśnił, że do wstrzymania się z ugodami w tej sprawie do czasu zakończenia postępowania prokuratury i wejścia na drogę sądową MON przekonała Prokuratoria Generalna. Wnioski o zadośćuczynienie do MON złożono w połowie grudnia ub.r. Później do Sądu Rejonowego Warszawa - Śródmieście trafiły wezwania do zawarcia ugody.

Reklama

"Respektujemy stanowisko Prokuratorii Generalnej.() Jesteśmy gotowi do tego, aby zawrzeć z rodzinami ugodę na drodze sądowej. () Szacunek dla prawa przede wszystkim. Minister nie może działać wbrew prawu i ustawić się ponad prawem" - zaznaczył Klich. Dodał, że "rodziny są pod należytym parasolem ochronnym ze strony resortu obrony narodowej".

Rodziny tragicznie zmarłych oficerów nie chciały w piątek wypowiadać się do mediów. Natomiast reprezentujący je w sprawie finansowego zadośćuczynienia mecenas Sylwester Nowakowski powiedział dziennikarzom, że stanowisko MON w tej kwestii, czyli przerzucanie odpowiedzialności na inny organ jest dla niego "niezrozumiałe, tym bardziej, że przedstawił resortowi obrony bardzo szczegółową analizę faktyczną i prawną (), aby minister nie miał żadnych kłopotów w podjęciu decyzji".

Transportowy samolot CASA C295 z 13. Eskadry Lotnictwa Transportowego w Krakowie rozbił się 23 stycznia 2008 r. podchodząc do lądowania w 12. Bazie Lotniczej. Maszyna wykonywała lot na trasie Okęcie - Powidz - Krzesiny - Mirosławiec - Świdwin - Kraków, rozwożąc do jednostek uczestników konferencji Bezpieczeństwa Lotów Lotnictwa Sił Zbrojnych RP.

CASA spadła na zalesiony teren 1300 metrów od pasa startowego. Na pokładzie było 4 członków załogi i 16 wysokiej rangi oficerów Sił Powietrznych, m.in. ówcześni dowódcy 21. Bazy Lotniczej w Świdwinie, 12. Bazy Lotniczej w Mirosławcu i 1. Brygady Lotnictwa Taktycznego w Świdwinie.



Z ujawnionego w kwietniu 2008 r. raportu Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego wynika, iż do katastrofy CASY doprowadził splot wielu okoliczności, m.in. niewłaściwy dobór załogi, niekorzystne warunki atmosferyczne na lotnisku, brak obserwacji wskazań radiowysokościomierza podczas podejść do lądowania i błędna interpretacja wskazań wysokościomierzy.

Minister obrony narodowej odwołał wówczas ze stanowisk pięciu wojskowych odpowiedzialnych - w jego ocenie - za decyzje, które doprowadziły do wypadku. Natomiast Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Poznaniu przedstawiła dotychczas zarzuty dwóm oficerom: Leszkowi L., b. dowódcy 13. Eskadry Lotnictwa Transportowego w Krakowie Leszkowi L. oraz Adamowi B., b. kontrolerowi zbliżania i precyzyjnego podejścia w 12. Bazie Lotniczej w Mirosławcu. Śledztwo trwa. Prokuratura cały czas czeka na drugą opinię uzupełniającą w sprawie tej katastrofy. Pierwsza taka opinia dotarła do prokuratury w grudniu 2010 r.

Jak wyjaśnił PAP rzecznik tej prokuratury, ppłk Sławomir Schewe, przygotowywanie opinii znacznie się przedłużyło, bo przygotowujący ją biegli byli też zaangażowani przy wyjaśnianiu przyczyn katastrofy smoleńskiej.(