Według "Gazety Wyborczej", za wrocławską nieruchomość należącą do Stronnictwa Demokratycznego - jedynej, jaką udało się sprzedać - wynegocjowano cenę 13 milionów złotych. Na konto partii miało do tej pory wpłynąć pięć milionów. Dziennik twierdzi, że zgodnie z jego informacjami, znaczna część tej sumy została wydana na opłacenie zleceń dla ludzi bliskich Pawłowi Piskorskiemu.
"Wątpliwości budzą umowy o dzieło, które opiewały na kwoty od 4 tys. do ponad 9 tys. zł netto" - pisze gazeta.
Ale dalej wyliczenia mówią o sumach od kilkudziesięciu tysięcy do nawet ponad stu, które mieli zarobić współpracownicy dawnego sekretarza generalnego Platformy Obywatelskiej i prezydenta Warszawy. Pada nazwisko Jana Artymowicza, określanego mianem "prawej ręki Piskorskiego", który miał zarobić najwięcej, bo 140 tysięcy złotych. Dziennik wymienia też m.in. Sławomira Potapowicza i Macieja Białeckiego.
"Gazeta Wyborcza" twierdzi, że działacze, pytani za co zarobili te sumy, zasłaniają się słabą pamięcią albo unikają rozmowy. Według dziennika, po odsunięciu Pawła Piskorskiego od władzy w SD przez starych działaczy partii, przelewy dla osób związanych z nim ustały.