"Konrad Kornatowski przedstawił dwa oryginalne dokumenty: orzeczenie sądu, który oczyszcza go z zarzutu, zawartego w raporcie Rokity oraz orzeczenie IPN, który również uwalnia go od zarzutu jakiejkolwiek zbrodni komunistycznej" - powiedział we wtorek PAP szef komisji Andrzej Czuma (PO).

Reklama

Informacja o rzekomym udziale Kornatowskiego w tuszowaniu zbrodni komunistycznej pojawiła się w 1991 roku w tzw. raporcie Rokity, który był sprawozdaniem działającej w latach 1989-1991 sejmowej komisji, badającej zbrodnie MSW z lat 80. O sprawie zrobiło się jednak głośno na początku 2007 roku, gdy Kornatowski został komendantem głównym policji.

W 2010 roku katowicki IPN umorzył śledztwo w sprawie śmierci Tadeusza Wądołowskiego, który zmarł w 1986 r. na posterunku milicji w Gdyni. Nie potwierdziło się, że Wądołowski został pobity. Według IPN nie ma też mowy o tuszowaniu sprawy przez prokuratorów, wśród których był późniejszy szef policji Konrad Kornatowski.

Kornatowski od początku podkreślał, że nie brał udziału w tuszowaniu sprawy. Zaznaczał też, że miał z nią związek jedynie poprzez udział w oględzinach i sporządzenie z nich notatki. Przypominał, że ani on, a ani lekarz nie zauważyli na ciele Wądołowskiego obrażeń, które wskazywałyby na śmiertelne pobicie.

Posłowie we wtorek pytali też Kornatowskiego m.in. o zeznania dziennikarza Roberta Zielińskiego złożone wcześniej przed komisją. Zieliński pisał m.in. o przeszłości b. szefa policji, w tym jego działalności w czasach PRL.

Pracując nad tekstem spotkał się z Kornatowskim. Ten miał poprosić Zielińskiego, żeby nie mówił nikomu o artykule o jego przeszłości. Zieliński zeznał, że mimo to zrelacjonował swoje odkrycia Zbigniewowi Matwiejowi, byłemu dyrektorowi biura komunikacji Komendy Głównej Policji.

Zieliński dodał, że Matwiej został później wezwany przez Kornatowskiego. "Kornatowski niemal cytował część naszych telefonicznych rozmów. Matwiejowi została złożona propozycja, żeby przeszedł natychmiast na emeryturę" - zeznawał Zieliński.

Matwiej, zeznał później przed komisją , że b. komendant główny policji nie wymuszał na nim, aby odszedł ze służby.