Sam Poncyljusz – dziś poseł PJN – brał udział w uroczystości rocznicowej w Sejmie, a następnie na Powązkach i w Katedrze. Na Krakowskim Przedmieściu nie był, jak sam zastrzega w rozmowie z portalem Onet.pl, "nie sądzi, żeby był tam mile widziany".

Reklama

Pod Pałacem zebrali się zwolennicy PiS, którzy "demonstrowali tam swoje poparcie dla Jarosława Kaczyńskiego" – twierdzi poseł. "Część osób na pewno przyszła na Krakowskie Przedmieście z potrzeby serca, ale w większości byli to zwolennicy PiS dowożeni przez partyjne autokary i ‘Gazetę Polską’" – dodaje.

Jak podkreśla Poncyljusz, manifestacja okazała się jednak fiaskiem – według policji, pod Pałacem pojawiło się około 7 tysięcy osób. "Kłamstwa PiS pokazują, jak słabą jest dzisiaj ta partia i po jak bardzo cyniczne chwyty sięgają zwolennicy Jarosława Kaczyńskiego, żeby zademonstrować swoją siłę polityczną" – mówi. "Zamiast czcić pamięć swoich bliskich, chwilami niektórzy politycy PiS zachowywali się jak kibole. PiS chce, żeby współczucie po tragedii smoleńskiej spłynęło na nich i na tym chce oprzeć swoją kampanię polityczną. To się nie uda, co pokazała chociażby niska frekwencja pod Pałacem Prezydenckim" – dodaje.

Poseł PJN krytycznie ocenia efekty niedzielnej manifestacji i przedwyborczej taktyki przyjętej przez PiS. "PiS nie potrafi wziąć odpowiedzialności za kraj. Niech Kaczyński nie mówi, że opozycja jest anihilowana, bo sam siebie anihiluje i anihiluje swoją partię. PiS buduje swój świat i swoją rzeczywistość" – kwituje. Realia są jednak inne: korzystając z dotacji budżetowych partia może sobie pozwolić na zwożenie zwolenników i "tworzyć fikcję, że stoi za nimi pół Polski".

Reklama

Według Poncyljusza, na "wywoływanej przez PiS histerii" zyskuje wyłącznie jedynie Donald Tusk, który może dzięki temu używać Jarosława Kaczyńskiego jako "straszaka".