"Ryszard Czarnecki kłamie. To są brednie" - twierdzi w portalu onet.pl dziennikarz Tomasz Wołek. A on wie, co mówi - w latach 70 był rzecznikiem Lechii i stadionowym spikerem. To do niego zwrócił się premier o pomoc, w założeniu klubu kibica. Fani nie odpowiadali jednak za zadymy. "Oni nie tylko nie urządzali burd, ale ten klub kibica pilnował porządku, dbał o oprawę meczu, o doping i barwne stroje. Nosili wtedy biało-zielone komże i szalik" - wyjaśnia Wołek.

Reklama

Zdaniem dziennikarza, Czarnecki, któy nie był kibicem, nie wie, o czym mówi. "To nie były czasy bandytyzmu. Najbardziej popularne okrzyki na stadionach brzmiały: <Sędzia kanarki doić> albo "Sędzia kalosz". Oczywiście nie chcę idealizować tego czasu, bo czasami ktoś mógł ostrzej krzyknąć, ale wtedy była inna kultura kibicowania. To nie były młode bandziory" wyjaśnia. Choć, czasem burdy były - jednak tylko wtedy, gdy na stadionie pojawiały się milicyjne kluby.