Sprawa ma związek z poniedziałkową publikacją "Gazety Wyborczej". Według "GW", działacze stołecznego SLD domagają się, by szef Sojuszu Grzegorz Napieralski wyjaśnił, jak i na kogo wydawał w kampanii pieniądze zarobione na sprzedaży siedziby partii. Jak napisała "Gazeta", pieniądze z wartej 35 mln zł transakcji miały znacząco zasilić kampanijne konta. Zdaniem "GW", dużo obiecywały sobie stołeczne struktury, gdzie kampania była najdroższa, tymczasem dostały 40 tys. zł.

Reklama

Budzyn mówił wtedy "Gazecie": "Dotąd milczeliśmy, bo w kampanii dżentelmeni o pieniądzach nie rozmawiają". I oświadczył: Poszukujemy pieniędzy ze sprzedaży Rozbrat. I przestrzegam: nie spoczniemy.

Rzecznik SLD Tomasz Kalita w reakcji na publikację "GW" powiedział w poniedziałek PAP, że większość pieniędzy ze sprzedaży warszawskiej siedziby Sojuszu jest na partyjnym koncie. Poinformował, że SLD na kampanię wyborczą wydał ok. 20 mln: 12 mln pochodziło ze środków partii, 8 mln - z wpłat kandydatów.

Sojusz sprzedał swą warszawską siedzibę przy ul. Rozbrat na początku czerwca; otrzymał za nią około 35 mln zł.