Politolodzy prof. Kazimierz Kik i dr Rafał Chwedoruk zgodnie uważają, że największe szanse na objęcie stanowiska przewodniczącego SLD ma obecny szef klubu Sojuszu Leszek Miller. Zgadzają się też, że partia powinna jak najszybciej odzyskać tożsamość ideową. Sobotnia Rada Krajowa SLD zdecydowała, że 10 grudnia odbędzie się konwencja partii, na której wybrany zostanie nowy szef Sojuszu. Obecny przewodniczący Grzegorz Napieralski ma tego dnia złożyć rezygnację. Osoba wybrana 10 grudnia ma kierować partią tylko do wiosny przyszłego roku, kiedy to mają się odbyć prawybory na szefa Sojuszu. Wyłonionego w ten sposób lidera ma zatwierdzić kongres SLD.
Komentując ustalenia rady, Chwedoruk stwierdził w niedzielę w rozmowie z PAP, że największe szanse na objęcie szefostwa SLD ma Miller. "W ostatnim czasie bardzo wzrosły jego notowania" - powiedział. Jak dodał, obecnie szef klubu Sojuszu jest "wiarygodny" również dla zwolenników Napieralskiego. Jak podkreślił politolog, w razie wyboru Millera, Napieralski, po ustąpieniu ze stanowiska, na pewno będzie z nim współpracował i nadal będzie jednym z czołowych polityków Sojuszu. "Jest rozpoznawalnym posłem. SLD nie cierpi na nadmiar takich parlamentarzystów. Jeszcze niedawno był wysoko w rankingach zaufania" - zauważył.
Zdaniem Chwedoruka, nowym szefem SLD może zostać także ktoś z bliskiego otoczenia Millera. "Może to być ktoś mniej znany, który podobnie jak kiedyś Wojciech Olejniczak i Napieralski obejmie stanowisko, jako młody polityk" - dodał. W opinii eksperta, zadaniem nowego przewodniczącego Sojuszu będzie nadanie partii wyrazistej tożsamości. "To jest to, czego Sojuszowi brakowało. Przez ostatnie kilka miesięcy Napieralski ciągle zmieniał tożsamość partii. A małym i średnim ugrupowaniom potrzebna jest jasno zdefiniowana tożsamość. W rozmyte tożsamości mogą się bawić tylko PO i PiS" - ocenił.
Uważa również, że SLD musi zacząć się kojarzyć z "jakąś ideą, hasłem i programem". "SLD miało dobry program wyborczy, jednak nie słyszeliśmy go w kampanii. Sojusz musi być wyrazistą lewicową partią, bo klasycznie lewicowych ugrupowań jest w Polsce oraz w Europie niewiele" - stwierdził Chwedoruk. Również inny politolog prof. Kazimierz Kik wskazał na Millera jako na najbardziej prawdopodobnego następcę Napieralskiego. "Nietrudno zgadnąć, kto jest faworytem na nowego szefa Sojuszu. SLD jest w swoistym wewnętrznym paraliżu (...) Tutaj są dwa nazwiska albo Miller, albo raz jeszcze Napieralski" - powiedział PAP ekspert. W jego opinii, Miller jest jednocześnie największym zagrożeniem dla partii. "Nie można wyleczyć choroby trucizną, która spowodowała chorobę" - podkreślił.
Zdaniem Kika, na stanowisko szefa SLD może kandydować też wiceszefowa Sojuszu Katarzyna Piekarska albo wiceszef klubu SLD Ryszard Kalisz. Uważa jednak, że mają oni niewielkie szanse na sukces. Politolog przewiduje, że walka o przywództwo w SLD rozegra się w wąskim gronie działaczy. "Ktokolwiek by to nie był, jest to raczej grupa ludzi, którą należy uznawać za współwinnych obecnego stanu partii. Nie można mówić o napływie świeżej krwi, bo takiej nie ma" - ocenił.
Zauważył, że zły stan SLD pogłębia się od lat. A - jak mówił - Miller też jest odpowiedzialny za "całe nieszczęścia związane z upadkiem SLD". "Degrengolada rozpoczęła się w chwili, kiedy Miler został premierem. Pokazał wtedy, kim jest - nie socjaldemokratą, ale pragmatykiem, który zmierza w takim kierunku, gdzie rzuci go wiatr. Nie jest to lider, który nakierowywałby kraj w stronę realizacji idei socjaldemokratycznych. Stojąc na czele państwa zdradził socjaldemokrację, mówiąc, że tego nie da się czegoś zrobić, bo taka jest rzeczywistość" - stwierdził Kik.
W przekonaniu politologa nowy przewodniczący Sojuszu w pierwszej kolejności powinien więc nadać tej partii "ducha socjaldemokratycznego". "Stworzyć socjaldemokratyczny think-tank, który podjąłby trud stworzenia socjaldemokratycznych wartości w polskich warunkach (...) Nadać tożsamość ideową. Partia ta jest zbieraniną ludzi, którzy do niej przyszli z różnych powodów. Partia nie bardzo wie, kim jest" - ocenił. Zdaniem Kika, prawybory, które zapowiedziano po grudniowej konwencji niewiele zmienią w SLD. "Nie będzie żadnych zmian, bo wybory dokonają się w tej samej grupie osób" - podkreślił.