VII kadencja Sejmu rozpoczęła się burzliwie. W czasie dyskusji nad pani kandydaturą na stanowisko marszałka Sejmu PiS zarzucał pani, że kłamała w swoich wypowiedziach m.in. na temat sekcji zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej. Szybko padł też wniosek o odwołanie wicemarszałek Wandy Nowickiej z Ruchu Palikota.

Reklama

Ewa Kopacz: Opozycja ma swoje prawa. Szanuję je i dlatego nie mam do nikogo żalu, że tak potoczyła się debata przed głosowaniem nad moją kandydaturą. Nie mam i nie będę też miała pretensji do tych, którzy, będą składać różne, nawet mocno kontrowersyjne, wnioski. Robią to na swoją odpowiedzialność.

Jaka pani zdaniem będzie obecna kadencja Sejmu?

E.K.: Na pewno będzie bardzo pracowita. Rząd zapowiedział ofensywę legislacyjną. Postanowiłam również odmrozić wszystkie projekty obywatelskie z poprzedniej kadencji oraz projekty poselskie, które zostały złożone w obecnej. Nadałam im już bieg, co oznacza, że będziemy mieli nad czym pracować. Zwłaszcza, że żadne nowe projekty nie będą odkładane do "zamrażarki".

Jak zamierza pani układać swoją współpracę z prezydentem i premierem?

E.K: Jedni będą to nazywać brakiem samodzielności, inni - zdrowym rozsądkiem, ale żeby trudne sprawy, przed którymi stoi nasze państwo mogły być rozwiązywane dzięki dobremu i szybko uchwalanemu prawu, trzeba usiąść do stołu i rozmawiać. Współpraca jest dobra i oby taka pozostała. Sztuką nie jest kłócić się, ale doprowadzić do rozsądnego kompromisu.

A jak wygląda współpraca z Prezydium Sejmu i Konwentem Seniorów, w którym zasiada pięciu wicemarszałków i przedstawiciele sześciu klubów?

Reklama

E.K.: Myślałam, że może być trudno. Jestem zadowolona nawet z dyskusji, w których niekoniecznie się zgadzamy. Najważniejsze, że zachowujemy dla siebie szacunek.



Czy najmniejszy klub - Solidarna Polska - będzie miał swojego wicemarszałka Sejmu?

E.K.: Niewiele było kadencji Sejmu, w której byłoby pięciu wicemarszałków. Opowiadam się za tym, by każdy klub miał takie same prawa. Jeżeli zostanie złożony wniosek o powołanie nowego wicemarszałka - będziemy się nad tym zastanawiać. To nie jest tylko kwestia moich przekonań, ale także pewnych technicznych możliwości. Musielibyśmy np. znaleźć miejsce, gdzie kolejny wicemarszałek mógłby wypełniać swoje obowiązki. Jestem ostatnią osobą, która chciałaby deprecjonować klub Solidarnej Polski.

Dlaczego nie udało się opracować wspólnego projektu uchwały w 30. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego? Swoje projekty zaproponowały kluby PiS i SLD.

E.K: Dobrze się stało, iż pełną powagą i szacunkiem uczciliśmy ofiary stanu wojennego. To lepsze niż kłótnia na sali posiedzeń o to, która uchwała jest lepsza. Zrobiłam wszystko, co można, by uniknąć takiej sytuacji. Powołałam zespół, w którym znaleźli się przedstawiciele każdego klubu, po to, by zaproponować Prezydium Sejmu jednolity tekst. Moglibyśmy go wtedy przyjąć jako uchwałę poprzez aklamację. Nie udało się. Pojawiły się konkurencyjne co do treści projekty. Dlatego, przez szacunek dla tych, o których powinniśmy w tym dniu pamiętać, Sejm, po moich słowach, uczcił minutą ciszy ofiary stanu wojennego.

Czy można porównać pracę na stanowisku ministra zdrowia i marszałka Sejmu?

E.K.: Każdą pracę traktuję jednakowo poważnie. Stanowisko marszałka Sejmu to dla mnie nie tylko wielki zaszczyt, ale i odpowiedzialne zadanie. Ostatnie sondaże na temat Sejmu nie są budujące. Moim celem jako marszałka Sejmu jest to, by posłowie ciężką pracą zasłużyli na lepszą opinię. Wiem, że to nie będzie łatwe. Zapewne nie raz narażę się moim koleżankom i kolegom, ale uważam, że właśnie na dobrym wykonywaniu swoich obowiązków powinniśmy skupić się najbardziej.