Poparcie na poziomie 5 proc. odnotowały Ruch Palikota i Polskie Stronnictwo Ludowe. Wyniki pochodzą od ogółu osób, które deklarowały - "zdecydowanie" lub "raczej" - gotowość wzięcia udziału w wyborach. Prawie co czwarta (23 proc.) osoba, która deklaruje zamiar głosowania, nie wie jeszcze, na którą partię oddałaby swój głos.
Poza Sejmem znalazła się Solidarna Polska Zbigniewa Ziobro, a także ugrupowanie Polska Jest Najważniejsza, którym kieruje Paweł Kowal.
W porównaniu z czerwcem wzrosło poparcie dla PO (o 2 pkt. proc.). Nie zmieniło się poparcie dla PiS, ani dla SLD. Ruch Palikota odnotował spadek o 4 pkt. proc., a PSL o 1 pkt proc.
Jeśli uwzględni się tylko wyborców, którzy wiedzą, na jaką partię by zagłosowali, PO popierana jest przez 42 proc. z nich, PiS - 29 proc., SLD - 10 proc., Ruch Palikota - 7 proc., a PSL - 6 proc.
Na początku lipca zdecydowaną gotowość do wzięcia udziału w wyborach deklarowało 28 proc. dorosłych Polaków, a dalsze 30 proc. raczej wzięłoby w nich udział. 13 proc. badanych raczej, a 23 proc. zdecydowanie nie głosowałoby, natomiast 6 proc. ankietowanych nie wie, jak by postąpili. W porównaniu z czerwcem o 3 pkt. proc. spadł odsetek respondentów zdecydowanych na udział w wyborach.
Sondaż zrealizowano w dniach 5-8 lipca br. na reprezentatywnej, losowej 958-osobowej ogólnopolskiej próbie osób od 18. roku życia za pośrednictwem bezpośrednich wywiadów kwestionariuszowych face-to-face. Prezentowane wyniki poparcia dla partii dotyczą 552 osób deklarujących "zdecydowanie" lub "raczej" zamiar uczestniczenia w wyborach.
Komentarze (151)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeW trylogi bylo odwrotnie: OJCIEC PRAC???
Wybacz POlemingom bo NIE WIDZA ,SLYSZA I ROZUMU TEZ NIE WIDAC
Na zwieraczu pojawiły mi się swędzące krostki... czy to możliwe że to skutek wizyty w siedzibie PO. Poradźcie czym to leczyć ! Może wypalaniem?
---
dalibyście spokój z tymi podróbami. To jest żałosne a nie śmieszne
DOROŚLI,na ogół faceci ,a zachowują się jak dzieci.
Jeżeli to prawda to wnioski wyciągnijcie Państwo sami
Kiedy dwa lata temu przestrzegano rządzących, iż podpisanie szeregu umów na budowę autostrad za niewiele więcej niż czasami 50 proc. kosztorysu wyjściowego, i to w ramach rzadko stosowanego w Europie modelu "projektuj i buduj", może w niedalekiej przyszłości wywrócić tę branżę w Polsce, nikt z rządu nie chciał słuchać. Panowała polityka ogłaszania kolejnych sukcesów i przemilczanie uruchamianego przez ekipę PO procesu walki o kontrakty za nierzeczywiste ceny. Dzisiaj ta sama ekipa mówi społeczeństwu, że to była "gra biznesowa" i obarcza odpowiedzialnością wolny rynek... Rząd zapomina tylko dodać, że w takich państwach jak choćby Portugalia czy Hiszpania, gdzie z pomocą środków unijnych realizowano wielkie projekty infrastrukturalne - drogowe i kolejowe, udało się zbudować jednocześnie dobrą pozycję konkurencyjną własnych firm! W Polsce kompletnie odwrotnie - rządowe instytucje perfidnie wykańczają własny rynek firm drogowych i budowlanych! W ostatnich dniach jako remedium na bankructwa firm realizujących inwestycje za państwowe i europejskie środki rząd rozważa projekt ustawy o przejmowaniu i nacjonalizacji zagrożonych niewypłacalnością prywatnych spółek! To światła myśl! Najpierw doprowadzić branżę do zawału, a później znacjonalizować przez... rządową Agencję Rozwoju Przemysłu! Po co ograniczać się tylko do generalnych wykonawców drogowych inwestycji? Ten sam przecież rząd udzielił w ramach "gry biznesowej" 4 mld euro gwarancji bankowych na kredyty zaciągane przez prywatne firmy na projekty autostradowe: Gdańsk - Toruń na A1 i Świecko - Nowy Tomyśl na A2. Co za piękny "podział ryzyka", w tym przypadku strony publicznej i prywatnej?!
Sumy i wskaźniki, które zostały powyżej wymienione, to dla obecnego rządu wyjątkowo wstydliwie ukrywany i przemilczany "dorobek" państwowy. PR-owskie hasła polityki PO: ciepła woda w kranie, grill oraz nieustanna gra w piłkę nożną, powracają jak bumerang. Teraz - po zakończonych rozgrywkach sportowych Euro 2012 - czas na gromadzenie środków... na Narodowe Centrum Spłat. Wiele rachunków jest jeszcze niepopłaconych.
W rządowej propagandzie PO nawet po mistrzostwach piłka jest nadal punktem odniesienia niemal do wszystkiego. Polityczni specjaliści od kupowania "świętego spokoju" kosztem wielosetmiliardowego wzrostu zadłużenia finansów publicznych ukrywają dramatyczną sytuację polskich rodzin, "bombę" demograficzną czy nieobecność państwa w kształtowaniu rynku pracy. Ostatnim przykładem wycofywania się państwa z aktywnej polityki jest planowana likwidacja kilkuset posterunków policji w gminach na terenie kraju.
wczoraj stali nad przepascia dzisiaj sa krok dalej.
dalej tak.
Analogicznie jak w Rosji, tak i w Polsce powstała kasta oligarchów stojących ponad prawem, posługujących się prawem według własnego uznania, z dużą bezczelnością przejmujących władzę w instytucjach publicznych, nieliczących się z tzw. opinią publiczną, ewentualnie nią umiejętnie manipulujących. Korzenie tej kasty też są takie same: to sowieckie służby specjalne i wojskowe, ludzie przez nich kupieni w taki czy inny sposób w krajach bloku sowieckiego traktowanych nadal przez Rosję jako własne dominium.
Ciekawy jest przypadek prokuratora Jarosława Seja: 34 lata, major prokuratury wojskowej, na pewno bardzo zdolny, bo szybko pokonał ścieżkę awansu. Ojciec - wysoki urzędnik sowieckich służb informacyjnych, zwanych wywiadem wojskowym PRL, instytucji najszerzej kontrolowanej przez ZSRS wśród innych rozlicznych w PRL. Jak twierdzą koledzy, pracowity i uczciwy. Ale czy nie do czasu aż nie będzie potrzebny byłym mocodawcom jego ojca? A wtedy w stosunku do kogo okaże się lojalny: w stosunku do ojca czy w stosunku do Narodu? Właśnie dlatego w krajach szanujących obywateli i ich prawa taka sytuacja nie mogłaby mieć miejsca. Bo takiego człowieka bardzo łatwo jest szantażować. Jego koledzy prokuratorzy zamiast "ręczyć za niego", powinni okazać choć trochę ludzkich uczuć i pomóc wyjść z matni, odsuwając od śledztwa w sprawie tragedii smoleńskiej, w której to sprawie tkwią po uszy służby specjalne Rosji.
Zostawmy analizę tych nader ciekawych "kominów" karier zawodowych w polskich organach sprawiedliwości i akceptowany przez polskie społeczeństwo karykaturalny wręcz nepotyzm (pytanie do socjologów: jak nazywa się takie społeczeństwo?).
Prokurator Sej nadzorował osobiście wszystkie trzy dotychczas przeprowadzone badania sekcyjne ofiar ze Smoleńska. To on decydował o tym, jakie badania kryminalistyczne, jakich części i przez kogo będą przeprowadzone. To on zadecydował, że badań fizykochemicznych nie będzie przeprowadzał Instytut Ekspertyz Sądowych z Krakowa. Prokurator Sej w odpowiedzi na prośby pokrzywdzonych bliskich o wydanie kopii protokołów konkretnych akt śledczych wydał decyzje odmowne.
W uzasadnieniu pisał, że posiadając dostęp do materiałów śledztwa, osoba bliska "utrudni lub uniemożliwi pociągnięcie potencjalnych sprawców do odpowiedzialności karnej".
Dziś prokuratura w Polsce to państwo w państwie. Zażalenie na prokuratora można złożyć do... prokuratora. Nie ma gdzie się odwoływać, nie ma takiej instytucji w naszym kraju, która miałaby nad prokuraturą jakikolwiek legalny i formalny nadzór. To oczywiście wiąże się także z umorzeniem śledztwa w tzw. cywilnym wątku, w którym żadna z rodzin nie dostała statusu pokrzywdzonego. Nie, bo nie. Bo jeśli jakiś urzędnik zawinił i w związku z tym zginął mąż lub żona, to nie ma znaczenia. Zresztą, jak się właśnie okazało, nikt nie zginął na skutek zaniedbań urzędników. Czytając uzasadnienie prokuratury, tym razem powszechnej, można odnieść wrażenie, że w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 roku nikt nie zginął, a cała ta tragedia to zbiorowe urojenie. Prokuratura bowiem stwierdza ewidentne i świadome niedopełnienie obowiązków przez urzędników Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, ale jednocześnie stwierdza, że czyn ten nie zawiera znamion czynu zabronionego. Stwierdza, że urzędnicy nie działali na szkodę interesu publicznego. Co z tego wynika?
Prokuratura sugeruje, że można świadomie działać źle, świadomie nie wypełniać obowiązków, będąc pracownikiem instytucji publicznej najwyższego szczebla, a jednak nie działać na szkodę interesu publicznego. To po co są te instytucje, skoro ich działalność nie ma znaczenia dla społeczeństwa? W uzasadnieniu czytamy: "w toku śledztwa stwierdzono dodatkowo poważne naruszenia przepisów z 2004 r. i Instrukcji HEAD z 2009 r. przez urzędników Kancelarii Prezesa Rady Ministrów (...) wymienieni funkcjonariusze, mając pełną świadomość zakresu powierzonych im obowiązków w swoich działaniach w tym zakresie, co najmniej godzili się na ich wypełnianie niezgodnie z przepisami". To co? Tak można i nic? To jest bezkarne? I to nie było na szkodę interesu publicznego? To na czyją szkodę było? Dalej czytamy: "Niedopełnienie obowiązków wynikających z Instrukcji HEAD z 2009 r. i Porozumienia z 2004 r. nie miało wpływu na bezpieczeństwo wykonywania lotów". To po co są te instrukcje? Po co są w ogóle przepisy, zakresy obowiązków, jakieś normy prawne, skoro ich naruszenie nie ma żadnego znaczenia? To uzasadnienie wyprodukowane przez panów Gacka, Machniaka, Skórę powinno przejść do podręczników dla studentów prawa, nie tylko w Polsce, jako przykład tego, że wszystko można uzasadnić w zależności od intencji uzasadniającego. W Polsce jest dziś ogromne zapotrzebowanie na "ludzką prawdę", czyli po prostu przedstawianie rzeczywistości takiej, jaką ona jest, bez jej interpretacji.
ojciec
..."CIĄG DALSZY OGŁUPIANIA NARODU SONDAŻAMI ABY MAFIA - tuska ROSŁA W SIŁE I POTĘGE ..."...
...PISIOŁKU dalej narzekaj na "ogłupianie sondażami"...i dalej trzymaj rękę w nocniku...i będziesz ja trzymał po kolejnych wyborach!!!
...uczył Marcina Marcina...nigdzie nie napisałeś w jakim jesteś wieku...sadząc po meritum twojej wypowiedzi i jego zindoktrynowanym poziom wiedzy wygląda mi na chłopca który nie zna minionej rzeczywistości z autopsji.
Nieudolny Rzad Olszewskiego to dla mnie przeżyta miniona rzeczywistość a nie propagandowe broszurki.
Widać, ze byłeś i jesteś w przeciwieństwie do mnie zaangazowany politycznie więc twoja opinia jest tyle warta co słynna wśród tzw prawicowców-ffundamentalistow "Noc teczek". Propagandowy film-kicz-bzdura. W tej samej klasie co oszołomskie propagandowo-manipulatorskie "dziełka" nawiedzonej Stankiewicz.
Normalni nie nawiedzeni politycznie Polacy odetchnęli wtedy z ulgą kiedy rzad Olszewskiego przeszedł do historii, dodam nie najchlubniejszej.
Patrzysz na to zdarzenie okiem mocno politykierskim , okiem funkcjonariusza partyjnego. A JA ZWYKŁEGO Z DZIADA PRADZIADA POLAKA!
... a Polacy stracili. Dowodem kolosalne długi miast-gospodarzy i generujące niebotyczne koszty stojące teraz puste stadiony nie do zapełnienia.