Europoseł Zbigniew Ziobro naruszył swoją wypowiedzią dobra osobiste Grzegorza Schetyny i powinien przeprosić go na antenie Radia Maryja - uznał Sąd Apelacyjny w Krakowie.

Reklama

Sąd podtrzymał wyrok sądu niższej instancji z września 2011 r., od którego odwoływał się Ziobro. Nie uwzględnił argumentów pozwanego europosła i uznał, iż naruszył on dobra osobiste powoda i nie udowodnił, że jego wypowiedzi nie były bezprawne. Wyrok jest prawomocny. Europoseł zapowiedział wniosek o kasację.

W maju 2009 r. ówczesny wicepremier i szef MSWiA Sejmu Grzegorz Schetyna wytoczył Ziobrze proces o ochronę dóbr osobistych za jego wypowiedź w Radiu Maryja z 17 marca 2009 r. Ziobro - były minister sprawiedliwości i ówczesny poseł PiS - mówił m.in., że Schetyna jest ciemną postacią, nie szarą eminencją, a ciemną postacią tego rządu; człowiekiem, o którym się mówi, że odpowiada za wszystkie takie ciemne sprawki, które są związane m.in. z nadużywaniem służb specjalnych przeciwko opozycji.

Powołując się również na wypowiedzi niektórych posłów PO z kuluarów, Ziobro powiedział, że Schetyna jest to człowiek od brudnych zadań, jego postać jest szczególna, więc jeżeli jest ktoś z nim związany, to rzeczywiście może cieszyć się później poczuciem bezkarności, takie są podejrzenia.

We wrześniu ub. roku Sąd Okręgowy w Krakowie uznał, że Zbigniew Ziobro musi przeprosić Grzegorza Schetynę (PO) za naruszenie jego dóbr osobistych - czci, godności i dobrego imienia. Sąd zobowiązał Ziobrę do opublikowania przeprosin na antenie Radia Maryja i Radia Zet w ciągu miesiąca od uprawomocnienia się wyroku. Zasądził także od niego 20 tys. zł na rzecz Fundacji Ewy Błaszczyk "Akogo?" i 2 tys. kosztów dla powoda. Zdaniem sądu działanie pozwanego było bezprawne, a jego wypowiedź bez wątpienia nie pozostawała w żadnym związku z jego działalnością poselską. Także argument pozwanego, że miał na myśli odpowiedzialność polityczną jest niezasadny, ponieważ w swojej wypowiedzi tego nie wyartykułował - wskazał m.in. sąd pierwszej instancji.

W apelacji od tego wyroku Ziobro zarzucał m.in., iż sąd błędnie przyjął, że udzielając wywiadu nie działał w ramach mandatu poselskiego, tzn. że nie chronił go immunitet poselski; że nie przekazał sprawy do Warszawy, o co on wnosił, gdyż tam znajduje się jego centrum życiowe; że nie wyłączył sędzi mimo - jak podawał - uzasadnionej wątpliwości co do jej bezstronności, czyli nieprzychylnego stosunku do strony pozwanej (bo uchylała pytania do świadków, wyznaczała terminy przed wyborami).

Podnosił także, że sąd pominął szereg wniosków dowodowych, w tym przesłuchanie kilkudziesięciu świadków; naruszył jego wolność wypowiedzi i błędnie ustalił, że wypowiedzi naruszyły godność powoda. Prosił też o przekazanie apelacji do Sądu Apelacyjnego w Warszawie.

Reklama

Sąd apelacyjny zmienił jedynie wyrok w tym zakresie, że wyeliminował konieczność przeprosin także na antenie Radia Zet i zmodyfikował treść przeprosin. Obciążył też pozwanego europosła kosztami apelacji w wys. 2 tys. zł.

Wyrok uważam za niesłuszny i niesprawiedliwy. W demokratycznym społeczeństwie obywatelskim człowiekowi, który jest drugą postacią w państwie, można stawiać zarzuty, że odpowiada za rozmaite nadużycia, które mają miejsce - powiedział dziennikarzom po ogłoszeniu wyroku Ziobro. Oświadczył także, że nie zawaha się sprawy skierować do Strasburga i podkreślił, że - według niego - przekazał sądowi szereg dowodów na uzasadnienie swojej wypowiedzi, że Grzegorz Schetyna jest ciemną postacią, a nie jasną.

Powołał się także na przykład pozwanego przez siebie posła Ryszarda Kalisza, który - według warszawskiego sądu - działał w ramach immunitetu, podczas gdy jemu w krakowskim procesie takiej ochrony immunitetu odmówiono.

Grzegorza Schetyny nie było w krakowskim sądzie. Reprezentowała go mec. Marta Rytlewska.