Prezydent Bronisław Komorowski wraz z małżonką przybył w poniedziałek wieczorem (czasu lokalnego) do Nowego Jorku, gdzie weźmie udział w 67. sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ.
Jeszcze w poniedziałek para prezydencka uczestniczyła w kolacji powitalnej wydawanej przez prezydenta USA Baracka Obamę dla uczestników sesji.
We wtorek prezydent Komorowski odwiedzi Akademię Wojskową Stanów Zjednoczonych w West Point, gdzie spotka się z władzami uczelni, złoży kwiaty pod pomnikiem Tadeusza Kościuszki i zje lunch z kadetami.
W środę przed południem prezydent wystąpi podczas sesji Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych, a następnie w towarzystwie małżonki spotka się z przedstawicielami środowisk polonijnych.
Komorowski wraz z delegacją przyleciał do Nowego Jorku samolotem rejsowym. Tuż po starcie przywitał się z pasażerami, co wywołało niemałe zdziwienie.
Chciałem się przyłączyć do pozdrowień i do życzeń szczęśliwego lotu. Lecimy razem przez te dziewięć godzin. Ja lecę z okazji 67. sesji Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych i jest mi miło, że mamy przed sobą te parę wspólnych godzin - powiedział Komorowski.
To był pan prezydent? A leci z żoną? - dopytywała się jedna z pasażerek. Przyznała, że to dla niej nie pierwszy raz, bo już zdarzyło jej się podróżować z byłym prezydentem Lechem Wałęsa. Inna pasażerka stwierdziła natomiast, że lecąc z głową państwa, czuje się bezpieczniej.