Kiedy w komputerowej grze "Call of Duty" przywieziono mnie 18 października 1942 barką na drugi brzeg Wołgi, gdzie podczas rzezi współtowarzyszy o mało nie zostałem zabity, nie mając nawet broni, kiedy potem kazano walczyć z Niemcami w ruinach, a jeszcze później w kanałach itd., to - ja się nie boję tego powiedzieć - miałem znacznie gorzej niż ci, którzy naprawdę walczyli w Stalingradzie - kpi na Facebooku reżyser.
Dlatego też mówi, że rozumie Jarosława Kaczyńskiego, który uważa, że to, że nie był internowany jest gorsze niż bycie zatrzymanym opozycjonistą. Bo oni sobie siedzieli i już, a u niego wszystko rozgrywało się w głowie (jak u mnie w grze) "A co będzie, jak mnie dopadną na ulicy? OK, dwóch, trzech pokonam w walce wręcz, no, może sześciu, ale jak ich będzie stu?" - pisze.
To musiała być męka! Codziennie mogli go siepacze Jaruzelskiego (młodszym wyjaśniam, że to taki Tusk, tylko dawniej!) capnąć! Co ja mówię, codziennie! Kilka razy dziennie! (...) Co to musiała być za męka, co za niepewność - to wieczne oczekiwanie, kiedy Polska zażąda w końcu jego krwi! Nie zażądała. Suka. "Przyjdzie jeszcze kiedyś czas odwetu, Polsko!" I przyszedł - kończy Saramonowicz.