"Fakt" powołuje się na rozmowy z myśliwymi, którzy mają brać udział w takich tajnych polowaniach. - Wszystko jest przygotowywane bardzo drobiazgowo. O miejscu polowania wie kilka osób, a BOR jednocześnie przygotowuje dwa lub trzy takie miejsca. Komorowski przyjeżdża w jedno z nich i poluje w zaufanym gronie - opowiadał jeden z nich. Przyznał, że nikt z uczestników nie chwali się znajomym a nawet rodzinie, z kim poluje. Nie robi się również pamiątkowych zdjęć z trofeami.

Reklama

Deklaracja o odłożeniu broni myśliwskiej padła przed wyborami prezydenckimi w 2010 roku, ale jak podkreślał Bronisław Komorowski, złożyli ją jego współpracownicy. W rozmowie z "Faktem" przyznał jednak, że skoro komunikat poszedł w świat, on cierpi z pokorą.

Tymczasem w rodzinie prezydenta tradycja polowań kultywowana była przez kolejne pokolenia. I to właśnie przywiązanie do obyczajów również ma być widać w czasie tajnych polowań.