– Propozycje zmian zostaną skierowane do Sejmu jak najszybciej. W poniedziałek lub we wtorek można się spodziewać konkretnych deklaracji w tej sprawie – zapewnia DGP Henryk Kowalczyk, poseł PiS, jeden z twórców programu gospodarczego partii.
Niemal gotowy jest projekt zwiększający kwotę wolną do 8 tys. zł. Niemal, bo nie jest jeszcze pewne, czy ten wzrost ma nastąpić jednorazowo, już od przyszłego roku, czy zostanie rozłożony w czasie. Na razie to sprawa drugorzędna, bo politycy PiS za całkiem prawdopodobny przyjmują wariant, w którym projekt i tak zostanie odrzucony przez obecny Sejm.
– Gdyby do tego doszło, to trzeba będzie poczekać do wyborów i wtedy albo prezydent złoży go w nowym Sejmie, albo przejmie go nowa partia rządząca, którą – mam nadzieję – będzie PiS. W takiej opcji byłby on elementem większego pakietu zmian – zapewnia poseł Kowalczyk.
W tym scenariuszu trzeba dokładnie policzyć, jak podniesienie kwoty wolnej wpłynęłoby na obniżenie dochodów samorządów. Dla nich taka zmiana to poważny wyłom w dochodach (gminy mają ponad 37-procentowy udział we wpływach z PIT).
Drugą najważniejszą inicjatywą nowego prezydenta ma być ustawa zmieniająca wiek emerytalny. Jak wynika z naszych informacji, w tej chwili brane są pod uwagę dwa scenariusze. Pierwszy to proste odwrócenie reformy emerytalnej z 2013 r., czyli przywrócenie wieku emerytalnego – 60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. Drugi to korekta obecnych rozwiązań. Ten wariant zakłada, że docelowo wiek emerytalny dla kobiet i mężczyzn byłby identyczny, ale wynosiłby 65 lat, a nie 67. Byłaby również możliwość wcześniejszego otrzymania świadczenia np. po spełnieniu kryterium odpowiednio długiego stażu pracy.
Dla PO projekty Dudy to kłopotliwy prezent. Rządząca partia najpewniej odrzuci oba pomysły i w ten sposób narazi się na ataki opozycji w trakcie kampanii wyborczej. Dlatego szykuje kontrę w postaci ustawy o przewalutowaniu niektórych kredytów walutowych. Według posłanki Krystyny Skowrońskiej, przewodniczącej komisji finansów publicznych, Sejm już dziś może uchwalić nowe przepisy. Dla nowego prezydenta to mało wygodne. Bo jeśli je zawetuje, narazi się na zarzut lekceważenia problemu frankowiczów. Jeśli podpisze, to zwiąże sobie ręce, bo zapowiadał własny, znacznie dalej idący projekt rozwiązania tego problemu.