Milicjanci, którzy pod koniec lat 60. natknęli się przy szosie pod Radomiem na grupę dziwnej długowłosej młodzieży, nie mogli nawet przypuszczać, że przyczynią się do narodzin legendy. Przy dwóch regulaminowych mundurowych tych kilku osobników z włosami założonymi za uszy i w długich koralach okręconych fantazyjnie wokół szyi wyglądało jak kosmici. Funkcjonariusze zebrali dowody osobiste i dokładnie spisywali wszystkich po kolei. Tak na wszelki wypadek, gdyby się okazało, że ta kolorowa grupa coś komuś ukradnie albo wda się w jakąś awanturę. Dopytywali, skąd są, dlaczego tak wyglądają i co to w ogóle za dziwne zwyczaje, żeby tak wyglądać.
– Jesteśmy hippies– odparł jeden z młodych mężczyzn, wysoki, szczupły o długich czarnych włosach, przypominający wyglądem gwiazdę zespołu bigbitowego. – Co takiego? – zdziwił się milicjant, śliniąc końcówkę chemicznego ołówka i przykładając do notatnika. – Jak to się pisze? Hip, hip... – popatrzył na wysokiego długowłosego. –Hip-pies – podpowiedział młodzieniec. – A, pies!– ucieszył się milicjant, a przyjaciele długowłosego z trudem powstrzymali parsknięcia. W dalszą drogę długowłosy ruszył jako „Pies”. Pseudonim przylgnął do niego na dobre.
(...)
„Pies”, czyli Ryszard Terlecki, syn znanego historyka Olgierda Terleckiego, został uznanym historykiem, profesorem, wreszcie politykiem. Dziś zasiada w ławach sejmowych obok Jarosława Kaczyńskiego jako szef klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości. „Penelopa” z Przemyśla to nikt inny jak Marek Kuchciński, również polityk PiS, nowy marszałek Sejmu. Jarosław Sellin, poseł PiS i wiceminister kultury, to także – jak przyznaje Kamil Sipowicz w książce „Hipisi w PRL-u” – były hipis...