Jeśli odbędą się nowe bezpośrednie wybory prezydenta Warszawy, to wystartuję w proteście przeciwko skróceniu kadencji demokratycznie wybranego prezydenta i niedemokratycznym praktykom PiS. Tej partii chodzi po prostu o pozbycie się PO z Warszawy i PSL z Mazowsza. Wystartuję także dlatego, że "dobrą zmianę" proponowaną przez PiS Warszawa realizuje od dziewięciu lat - zapowiada w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" prezydent Warszawy, Hanna Gronkiewicz-Waltz. Polityk PO sugeruje też, że gdyby PiS stworzył ze stolicy osobne województwo i zlikwidował urząd prezydenta, to byłby to pierwszy taki przypadek od 1792 r. Tylko w czasie zaborów miastem rządził komisarz - przypomina.
Jej zdaniem, PiS chce się zemścić na władzach stolicy zarówno za ich pasmo porażek wyborczych, które zaczęło się już w 2006, jak i za decyzję w sprawie pomnika smoleńskiego. Za to też jestem karana - uwzględniłam opinię stołecznego konserwatora zabytków, który uznał, że na Krakowskim Przedmieściu nie ma miejsca na kolejny pomnik. Na prośbę części rodzin ofiar katastrofy i prezydenta Bronisława Komorowskiego przekazałam działkę pod pomnik nieopodal, przy Trębackiej. PiS to nie interesuje, chce tylko Krakowskiego Przedmieścia. To kolejny powód do zemsty - dodaje.
Tłumaczy też, dlaczego rozwiązanie, w którym stolica jest województwem z 18 dzielnicami-gminami jest złe. Weźmy jako przykład dekret Bieruta. Gminy w dzisiejszych granicach Warszawy będą musiały wypłacać odszkodowania za nieruchomości przejęte po wojnie. W Śródmieściu to niemal 100 proc. gruntów. Dzielnice nie udźwigną tego finansowo. Praga-Północ będzie sama musiała zapłacić za rewitalizację, utrzymać Muzeum Warszawskiej Pragi - wyjaśnia.
Ma jednak nadzieję, że zmiany w życie nie wejdą, bo zaprotestują przeciw nim mieszkańcy. Musi się odbyć kolejna "czarna procesja", bo ta, którą w 1789 r. poprowadził prezydent Warszawy Jan Dekert, wymogła na Sejmie reformy i doprowadziła do uchwalenia prawa o miastach. Może więc warszawiacy coś zorganizują, odwołując się do tej historii i tradycji, co przecież PiS bardzo lubi - mówi. Warszawiacy już pokazali, co sądzą o "dobrej zmianie", podczas pierwszych demonstracji Komitetu Obrony Demokracji. Przyszło kilkadziesiąt tysięcy osób. Wielu mieszkańców uważa wręcz Warszawę za ostatni bastion, słyszę to na różnych spotkaniach. Warszawa była i jest niepokorna, za co często płaciła cenę - podsumowuje.