Inspektorzy weszli do Sejmu 23 lutego - dowiedziała się "Rzeczpospolita". Kontrola dotyczy czasu pracy osób zatrudnionych w Sejmie i obejmuje okres, kiedy w parlamencie toczyły się nocne obrady. Kwestię nadgodzin i związanych z tym kosztów, jakie ponosi Sejm, podnosił w lutym poseł PO Krzysztof Brejza, który zwracał się w tej sprawie do marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego z prośbą o wyjaśnienia.
Polityk próbował zainteresować tym również Państwową Inspekcję Pracy.
Jak zauważał wówczas Krzysztof Brejza, nocne posiedzenie Sejmu wymaga dodatkowej pracy około 300 osób, którym za takie obowiązki należy wypłacić wynagrodzenie za nadgodziny. Zdaniem posła Platformy Obywatelskiej, jedne z obrad przeniesiono na późny wieczór tylko dlatego, by prezes PiS Jarosław Kaczyński mógł wziąć udział w gali organizowanej przez "Gazetę Polską".