Dzisiaj w imieniu jednej trzeciej posłów należących do sejmowej komisji kultury i środków przekazu, posłów PO i PSL, złożyliśmy do pani przewodniczącej Elżbiety Kruk wniosek (...) o zwołanie posiedzenia komisji poświęconego wyjaśnieniu okoliczności i przyczyn zwolnień dziennikarzy z publicznego radia i telewizji po (...) zmianie kierownictwa obu mediów - powiedziała Śledzińska-Katarasińska na piątkowej konferencji w Sejmie.
Platforma i PSL chcą, by w posiedzeniu komisji wzięli udział: szefowie TVP Jacek Kurski i Polskiego Radia Barbara Stanisławczyk, przedstawiciele Towarzystwa Dziennikarskiego, którym kieruje red. Seweryn Blumsztajn z Gazety Wyborczej i innych działających w Polsce stowarzyszeń dziennikarskich, a także reprezentantów Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka i - jeśli wyrażą chęć wzięcia udziału w obradach komisji - także zwolnionych dziennikarzy.
Urszula Pasławska (PSL) oceniła, że po grudniowej nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji i zmianie kierownictwa w TVP i PR w obu tych mediach skończył się pluralizm w doborze tematów i obiektywizm przekazywanych informacji. - Wydaje się często, że Telewizja Trwam jest bardziej obiektywna niż media publiczne - mogę tutaj przytoczyć chociażby informację z ostatnich dni, kiedy po dużym proteście rolników, TVP Info podało, że było ich kilkaset, a tak naprawdę w tym proteście przez Sejmem uczestniczyli kilka tysięcy osób - powiedziała posłanka Stronnictwa.
Jak dodała, obecna sytuacja w mediach publicznych skutkuje zwolnieniami lub odejściem dziennikarzy z TVP. Jej zdaniem, dziennikarze również boją się "zdawać trudne pytania w imieniu Polek i Polaków". - Polacy mają prawo do rzetelnej informacji - to prawo daje im deklaracja praw człowieka, konstytucja czy prawo prasowe - podkreśliła Pasławska.
Dlatego będziemy pytać na komisji o standardy w mediach publicznych, o to, czy zbliżamy się do BBC, czy może do Białorusi; czy to są standardy Orbana, czy Erdogana? - dodała posłanka PSL. W jej ocenie, "tak trudnej sytuacji w mediach publicznych do tej pory nigdy nie było".
Śledzińska-Katarasińska chce z kolei zapytać na komisji, czy dla PiS najlepszymi wzorami funkcjonowania mediów publicznych są "wzory autorów stanu wojennego". - Dokładnie taka sama operacja wobec dziennikarzy, o takiej skali i z takimi konsekwencjami odbyła się, a wiem o tym, byłam uczestnikiem, czy podmiotem takiej operacji, w roku 1982. Wtedy negatywnie dziennikarzy weryfikowano, wyrzucano i zamykano przed nimi drzwi instytucji, w której wcześniej pracowali - zaznaczyła posłanka Platformy.
Zgodnie z art. 152 regulaminu Sejmu, na pisemny wniosek co najmniej jednej trzeciej liczby członków komisji jej przewodniczący obowiązany jest zwołać posiedzenie komisji. Ma na to 30 dni.
Jak poinformowano w oświadczeniu TAI "w związku z odmową wykonania powierzonych zadań programowych, odmową zaproponowania alternatywnych pomysłów programowych i porzuceniem miejsca pracy, co bezpośrednio zagroziło ciągłości emisji TVP INFO, dyrektor TAI Mariusz Pilis zdecydował o natychmiastowym zakończeniu współpracy" z Izabelą Leśkiewicz i Magdaleną Siemiątkowską.
Małgorzata Serafin z kolei - jak podano we wtorkowym oświadczeniu TAI - odmówiła na antenie TVP Info emisji dwóch materiałów reporterskich, które powstały dzień wcześniej w "Wiadomościach". TAI - jak podano - kończy z nią współpracę "w trybie natychmiastowym".
W czwartek do decyzji szefa TAI odniosły się trzy zwolnione wydawczynie. Z ich oświadczenia wynika, że Leśkiewicz i Siemiątkowska nie zgodziły się, by TVP Info nie transmitowało na żywo przemówień podczas marszu KOD, ani momentu, kiedy marsz rusza sprzed Trybunału Konstytucyjnego. W tym czasie kierownictwo stacji chciało transmitować konferencję Episkopatu Polski na temat Światowych Dni Młodzieży, która także odbywała się w tym dniu o godz. 12. "Wydawcy zaproponowali, aby odwrócić kolejność i najpierw pokazać na żywo fragment manifestacji, a następnie retransmitować konferencję Episkopatu Polski. Dyrektor TAI Mariusz Pilis nie zgodził się na takie rozwiązanie" - czytamy w oświadczeniu.
Zdaniem jego autorów, wydawcy tego dnia "dostali również polecenie, aby zlecić dziennikarzom realizację dwóch materiałów, o tym jak 'KOD-owcy hejtują zwykłych ludzi' oraz o tym jak za rządów Platformy Obywatelskiej w czasie manifestacji strzelano do ludzi z broni gładkolufowej". "Wydawcy odmówili zlecenia takich materiałów, uzasadniając to brakiem rzetelności dziennikarskiej i łamaniem zasad obiektywizmu. Również obecni na kolegium reporterzy zaprotestowali przeciwko realizacji tematów z narzuconą tezą" - głosi oświadczenie.
Dziennikarki napisały też w swym stanowisku, że "materiał z tezą o strzelaniu do demonstrantów zrealizowały Wiadomości TVP". "Następnego dnia jego emisji odmówiła Małgorzata Serafin twierdząc, że jest on jednostronny i nierzetelny" - czytamy.