Staniszkis przyznaje przy tym, że prezes PiS zaskoczył ją ostatnio nie tylko tym, że zaczął otaczać się byłymi PZPR-owcami i ludźmi, którzy kiedyś mu się narazili, a także tym, że w ogóle zaczął konflikt o TK.
- Uderzyło mnie to cwaniactwo, metoda tworzenia prawa polegająca na tym, że najpierw daje się jakiś projekt, a potem w komisjach się go zmienia, zaostrza jego zapisy. I potem się mówi, że to tymczasowe rozwiązanie, że później przyjdzie czas na właściwe. To manipulowanie prawem w imię nie wiadomo czego, nierozumienie, że instytucja niezależna, która potwierdza decyzję większości, jest kapitałem dla tej większości, a nie ograniczeniem. To czysty bolszewizm – wyjaśnia w rozmowie z "Newsweekiem".
Ale Staniszkis jest rozczarowana także Andrzejem Dudą ("Łamie konstytucję"), atmosferą panującą w PiS ("Tam jest kompletny kryzys zaufania", "W tej partii jest problem z komunikacją i coś takiego, co nazywam nadgorliwością małych piesków") oraz kolejnymi decyzjami partii ("Jedyne, co na razie zrobiło PiS, to piętrzenie problemów", "PiS ośmiela lumpów").
Poza tym Kaczyński, w którym tkwi potrzeba posiadania wroga, sztucznie narzuca społeczeństwu konflikt. Ma nadzieję, że w ten sposób wydobędzie z Polaków dumę i godność, a jemu pozwoli stworzyć społeczeństwo zjednoczonej prawicy. Ale nadzieje, że konflikt zmieni społeczeństwo, jest z gruntu bolszewicka – podkreśla. Zastrzega przy tym, że prezes PiS wydobywa z ludzi najgorsze cechy, zmienia Polaków na gorsze. Poza tym, jak mówi, cierpi "na katastrofalny brak wiedzy o współczesnym świecie".