Wczorajsze głosowanie przeprowadzono w atmosferze wątpliwości co do jego legalności. Ustawa o NIK zobowiązuje prezesa tej instytucji do corocznego przedstawiania sprawozdania z działalności, ale przepisy nie przewidują, by Sejm nad nim debatował ani tym bardziej głosował za jego przyjęciem czy odrzuceniem.

Reklama

Prowadzący obrady marszałek Kuchciński przytoczył opinię biura legislacyjnego Sejmu, które odwoływało się do... regulaminu Sejmu. Wynika z niej, że parlament nie tylko zapoznaje się ze sprawozdaniem, ale i je rozpatruje. A to oznacza, że ma obowiązek się do niego ustosunkować poprzez jego przyjęcie lub odrzucenie.

Nie wszystkich to przekonuje. – Sejm nie ma kompetencji do przyjmowania bądź odrzucania sprawozdania NIK z działalności. W szczególności nie wynika to z prawa „rozpatrywania” przez Sejm tego sprawozdania. Gdyby Sejm miał taką możliwość, to ustawodawca wyraźnie by to zaznaczył. Tak jak ma to miejsce np. w przypadku sprawozdania z działalności Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Wówczas nieprzyjęcie takiego dokumentu jest przesłanką do rozwiązania rady – mówi dr hab. Jacek Zaleśny z Wydziału Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. – Wobec tego odrzucenie sprawozdania NIK, choć jest precedensem prawnym, to nie wynikają z niego żadne konsekwencje prawne. Natomiast będzie to miało oczywiście konsekwencje polityczne – dodaje prawnik.

– Odrzucenie sprawozdania stanowi kolejną odsłonę konfrontacji pomiędzy obecnym a poprzednim rządem. Jest to oczywisty przykład demonstracji politycznej, za pomocą której rząd wyraża brak akceptacji dla NIK w kształcie, w jakim ona teraz funkcjonuje – komentuje prof. Wawrzyniec Konarski z Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Z punktu widzenia zarówno kultury prawnej, jak i obowiązujących zwyczajów ten precedens jest niebezpieczny. Decyzja o odrzuceniu sprawozdania nie jest tylko próbą delegitymizacji NIK przez obóz rządzący, ale pokazuje też pewną konsekwencję w bardzo surowym traktowaniu organów kontroli prawno-politycznej – dodaje prof. Konarski.

Poseł Tadeusz Dziuba z Prawa i Sprawiedliwości, przytaczając powody, dla których sprawozdanie prezesa NIK zostało odrzucone, wskazywał na wadliwy sposób zarządzania tą instytucją: zatrudnianie z pominięciem otwartych konkursów i nadmierne zbiurokratyzowanie pracy kontrolerów. – Złe zarządzanie nie przełożyło się na efekty pracy zewnętrznej, ale jest najlepszy czas na działania naprawcze – mówił w Sejmie poseł Dziuba.

– Sprawozdanie z działalności NIK w 2015 r. zaopiniowały pozytywnie wszystkie merytoryczne komisje sejmowe, które przez cały rok zajmowały się raportami NIK. Przez cały ten okres wielokrotnie na forum Sejmu prezentowane były różne wyniki kontroli, dlatego z zaskoczeniem przyjąłem odrzucenie sprawozdania z działalności izby w 2015 r. – mówi Krzysztof Kwiatkowski, prezes izby.

Reklama

Nie jest tajemnicą, że PiS dąży do odwołania go ze stanowiska. Po pierwsze, jest on byłym ministrem sprawiedliwości w rządzie PO i został wybrany na prezesa izby za rządów tej partii. Po drugie, wkrótce ma usłyszeć zarzuty przekroczenia uprawnień przy obsadzaniu stanowisk w NIK. Miał pomagać w wygrywaniu konkursów protegowanym Jana Burego z PSL. W obecnym stanie prawnym dopóki nie zostanie skazany prawomocnym wyrokiem, nie ma możliwości odwołania Kwiatkowskiego ze stanowiska prezesa NIK.

– Odrzucając teraz sprawozdanie składane przez prezesa NIK, partia rządząca wytwarza dodatkowe argumenty do jego odwołania – ocenia dr hab. Zaleśny, który dodaje, że trwają już prace nad nowelizacją ustawy o NIK, która pozwoliłaby na rozpoczęcie procedury odwołania Kwiatkowskiego już po postawieniu zarzutów, a nie dopiero w wyniku wyroku skazującego. – Wówczas będzie można wykazywać, że nie tylko ma problemy z prawem, ale i nieudolnie zarządza powierzonym mu organem – wskazuje ekspert.

Jak podkreślają komentatorzy, odrzucenie sprawozdania da też wygodny pretekst do dezawuowania wyników prowadzonych przez NIK kontroli. – W polityce nie ma żadnych działań przypadkowych. Odrzucenie sprawozdania pozwoli nie tylko negować kompetencje prezesa NIK, ale również w przyszłości odrzucać oceny formułowane w różnego rodzaju raportach pokontrolnych sporządzanych przez tę instytucję – wskazuje prof. Wawrzyniec Konarski.

Zwłaszcza że, jak przypomina dr Jacek Zaleśny, do tej pory NIK przedstawiała raporty z działania różnych instytucji publicznych jeszcze z okresów przypadających na kadencje poprzedniego rządu. – Natomiast teraz sukcesywnie izba będzie się zajmować latami 2015, 2016 i kolejnymi oraz kontrolować np. wykonanie ustawy budżetowej, realizację poszczególnych obowiązków rządowych. W przypadku raportów krytycznych zawsze będzie można powiedzieć, że już w przeszłości NIK była nisko oceniana, Sejm odrzucał jej sprawozdania, więc raport jest nierzetelny. Tak jak rząd podporządkował sobie prokuraturę, aby nie ścigała przestępstw popełnionych przez działaczy aparatu partyjnego, podporządkowuje sobie Trybunał Konstytucyjny, aby nie kontrolował jego nadużyć legislacyjnych, tak teraz podporządkowuje sobie NIK, aby nie była w stanie rzetelnie kontrolować działalności organów aparatu rządowego – dodaje.