Łapiński w sobotę w radiowej Trójce mówił, że oczekuje, iż w swoim czwartkowym wystąpieniu na pl. Krasińskich prezydent Trump odniesie się do kwestii bezpieczeństwa. Według niego można się spodziewać, że amerykański przywódca duży nacisk położy także na relacje ekonomiczne, w tym dostawy gazu do Polski.
Rzecznik prezydenta poinformował, że w czwartek o godz. 9 dojdzie do spotkania "w cztery oczy" prezydentów Andrzeja Dudy i Donalda Trumpa. Jak dodał, będzie to "najprawdopodobniej" rozmowa bez udziału osób towarzyszących. Później odbędzie się spotkanie delegacji na czele z prezydentami. Po nim amerykański przywódca wygłosi przemówienie na pl. Krasińskich. Wcześniej zaplanowany jest też udział Donalda Trumpa w szczycie Trójmorza.
Jak podkreślił, gospodarzem tego wydarzenia jest ambasada USA.
- Strona amerykańska zwróciła się do strony polskiej z prośbą, że ambasada Stanów Zjednoczonych chciała zorganizować wystąpienie prezydenta Trumpa - tłumaczył.
Zwracając się do opozycji rzecznik prezydenta mówił: Jeśli państwo chcecie, to możecie zbojkotować to wystąpienie, możecie nie przyjść, możecie powiedzieć, że wam się prezydent Trump nie podoba. - Żyjemy w wolnym kraju, można przyjść, można nie przyjść. Są zaproszenia, jesteście państwo zaproszeni, ale jeżeli nie chcecie z tego skorzystać, to wolny wybór - powiedział Łapiński.
Halicki: To dzielenie Polaków
Nie zgodził się z nim Andrzej Halicki (PO), który zauważył, że to Kancelaria Prezydenta jest jedynym organem, który zabezpiecza teren, place, wszystko, co jest związane z możliwością zrealizowania wizyty.
Jak podkreślił, Trump przyjedzie do Polski na zaproszenie prezydenta Dudy. W ocenie polityka PO inaczej traktowani są przez Kancelarię Prezydenta posłowie opozycji od posłów PiS. Jak mówił Halicki otrzymali oni zaproszenia już kilkanaście dni temu z informacją, że każdy poseł ma przywieźć po 50 swoich sympatyków na spotkanie z prezydentem Trumpem. - To jest dzielenie Polaków - uznał Halicki.
Michał Wójcik (PiS) podkreślił, że wystąpienie na pl. Krasińskich jest spotkaniem otwartym i każdy może na nie przyjść. - Ja jestem ministrem i też nie mam zaproszenia do dzisiaj, ale nie ubolewam nad tym, bo przecież każdy może przyjść - zaznaczył. Według niego zamieszanie wokół kwestii zaproszeń dla posłów jest próbą odwrócenia uwagi od wizyty prezydenta USA. - Nie koncentrujmy uwagi na tematach drugo- i trzeciorzędnych - apelował.
Grzegorz Długi (Kukiz'15) mówił, że on otrzymał zaproszenie "za pośrednictwem marszałka Sejmu, to znaczy biura". - Z tego wnioskuję, że wszyscy tak otrzymali. Zaproszenie jest wystosowane przez pana ambasadora i nie widzę w tym nic nadzwyczajnego - powiedział.
Barbara Dolniak (Nowoczesna) mówiła, że posłowie jej klubu wybiorą się na wystąpienie prezydenta Trumpa. - Chyba nie należy sprowadzać wizyty prezydenta Stanów Zjednoczonych do takich kwestii jak to, kto organizuje, w jaki sposób, kto komu wysłał jakie pismo, bo to nie jest istotny temat. Istotne jest to, że przyjeżdża prezydent Stanów Zjednoczonych do Polski i mamy szansę pokazania naszych oczekiwań - powiedziała.
Jarosław Kalinowski (PSL) uznał, że "organizacyjnie jest problem z zaproszeniami". - Do dzisiaj nie słyszymy i nie możemy dojść do porozumienia, czy organizatorem jest Kancelaria Prezydenta czy ambasada Stanów Zjednoczonych - mówił.