Nie miałabym nic przeciwko temu, żeby pójść - odpowiedziała na pytanie, czy poszłaby na Marsz Równości. - Ale nie jest tak, że teraz będę udawała, że pójdę na marsz, będę machała tęczową flagą, bo to jest dla mnie najważniejsza rzecz, którą trzeba zrobić. Podtrzymuję swoje zdanie, absolutnie jestem za tym, żeby ludzie homoseksualni czuli się jak najbardziej bezpiecznie i komfortowo, żeby przyszedł moment, byśmy przestali walczyć o sprawy dotyczące seksualności - mówiła nowa warszawska radna w TOK FM.

Reklama

Jaruzelska skrytykowała akcję "Tęczowy piątek" mówiąc, że "robienie fiesty z rzeczy, które dotyczą życia intymnego, przynosi odwrotny skutek i napędza agresję". Akcja odbyła się w miniony piątek w ponad 210 szkołach w Polsce.

"Monika Jaruzelska już w pierwszych dniach urzędowania na stanowisku radnej Warszawy swoją wypowiedzią przypomniała mi niezapomniany bukiet zapachów SLD: naftalina, szorstkie wojskowe sukno z nutką Przemysławki, wilgotny, lekko pokryty grzybem beton" - komentował słowa nowej radnej pisarz Jacek Dehnel.

Myślę, że fala krytyki, która popłynęła po moich słowach, wiązała się z tym, że jesteśmy w mediach przyzwyczajeni do mówienia skrótami, które mają wyrażać zdanie zero-jedynkowe. Wyrażam swoje zdanie: edukacja - w tym edukacja seksualna - powinna mieć charakter nie fiesty, happeningu, tylko powinna być skuteczna. Żeby była skuteczna, powinna być systematyczna, konsekwentna - skomentował Jaruzelska.

Radna Sojuszu Lewicy Demokratycznej zapewniała, że krytyka konkretnej akcji nie oznacza, że jest wrogiem środowisk LGBT.