Plaga zachorowań wśród policjantów to kolejna odsłona ich walki z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych i Administracji. Mundurowi, którzy mają ograniczone możliwości, aby protestować, w ten sposób manifestują swoje niezadowolenie. Uważają, że za mało zarabiają, a niskie pensje powodują, że chętnych do służby jest coraz mniej. W policji brakuje obecnie prawie 6 tys. osób.
Z naszych informacji wynika, że na zwolnieniach lekarskich może być obecnie nawet 20 tys. funkcjonariuszy. To dużo, zważywszy na to, że w całej policji służbę pełni nieco ponad 98 tys. osób. Braki kadrowe mogą być dużym problem, bo w najbliższą niedzielę w kraju odbędą się tysiące imprez związanych z setną rocznicą odzyskania niepodległości przez Polskę. W tym ta najbardziej wymagająca pod względem bezpieczeństwa – Marsz Niepodległości w Warszawie. Jak duże jest to wyzwanie, pokazują dane z ubiegłego roku: w marszu wzięło udział ok. 60 tys. osób, imprezę zabezpieczało 6 tys. policjantów. Nie licząc służb medycznych i strażaków.
Nie wiadomo, jak będzie w tym roku, jeśli absencja chorobowa policjantów będzie rosła. Dlatego komendant główny policji obiecuje tym, którzy będą pełnić służbę w tym dniu, 1000 zł nagrody. Na pewno będą mieli więcej pracy niż zwykle.
Jeśli siły policyjne nie będą wystarczające do zapewnienia bezpieczeństwa publicznego, będzie można skorzystać ze wsparcia wojska. Tak stanowi ustawa o policji. Co roku Żandarmeria Wojskowa pomaga policji w zapewnieniu bezpieczeństwa podczas Święta Niepodległości. Jak przekazało nam biuro prasowe ŻW, w tym roku też tak będzie.
Lista żądań
Policyjni związkowcy nie czują się odpowiedzialni za problemy z zabezpieczeniem imprez 11 listopada. Ich zdaniem to efekt braku chęci konkretnych rozmów ze strony MSWiA. – Od kilku miesięcy o nie prosimy, a były tylko pozorowane – mówi podinspektor Andrzej Szary, wiceprzewodniczący NSZZ Policjantów i zarazem szef struktur związkowych w województwie wielkopolskim.
Resort spraw wewnętrznych przedstawił pod koniec października pisemną propozycję porozumienia. Zakłada ono podwyżkę pensji o 253 zł brutto od 1 lipca 2019 r. niezależnie od tej, która wynika z ustawy modernizacyjnej (ponad 200 zł od stycznia 2019 r.) oraz wypracowanie propozycji realizacji pozostałych postulatów w ramach powołanego w czerwcu z udziałem związkowców zespołu roboczego. Związki odrzuciły te propozycje. Domagają się podwyżek do kwoty 650 zł w przeliczeniu na jednego funkcjonariusza, likwidacji kryterium ukończenia 55 lat przy przejściu na emeryturę, pełnopłatnych zwolnień lekarskich do 30 dni, a także pełnopłatnych nadgodzin i odmrożenia waloryzacji pensji.
Od tamtej pory nie odbyły się żadne rozmowy między związkowcami a MSWiA. Choć szef resortu Joachim Brudziński powtarza, że jest do nich gotów. – Czekamy, kiedy MSWiA wyznaczy termin spotkania – komentuje przewodniczący Federacji Związków Zawodowych Służb Mundurowych i szef NSZZ Policjantów Rafał Jankowski.
Chorzy i krwiodawcy
Choć zwolnienia lekarskie, które biorą w ostatnich dniach funkcjonariusze, to ewidentnie forma protestu, związki zawodowe odżegnują się od inspirowania tej akcji. – Policjanci sami podjęli decyzje o pójściu do lekarza. Zgodnie z przepisami związki zawodowe sprawują nadzór nad przestrzeganiem przepisów BHP, w tym tych o ochronie zdrowia, i jeśli do nas docierają informacje, że policjanci są przeciążeni i przemęczeni, to mamy obowiązek informować, że ich stan zdrowia powinien ocenić specjalista – mówi DGP podinspektor Andrzej Szary.
To, czy funkcjonariusze są naprawdę chorzy, można skontrolować. Ale szef MSWiA Joachim Brudziński przeciął spekulacje, które pojawiały się w ostatnim czasie o takiej kontroli. Uznał, że z chorobowego korzystają tylko ci, których stan zdrowia tego wymaga. – Wierzę, być może naiwnie, że nikt po to zwolnienie nie sięgnął w sposób nieodpowiedzialny, że zostało ono wydane również w zgodzie z sumieniem i przysięgą, jaką składali lekarze. A że taka skala, no cóż, czasami tak bywa – mówił wczoraj w garnizonie łódzkim Brudziński.
Chorobowe to niejedyna forma trwającego od lipca protestu. Kolejna odsłona ma nastąpić w czwartek i piątek, kiedy to funkcjonariusze mają oddawać krew. Choć na razie nie wiadomo, ilu policjantów weźmie w niej udział. – Jeszcze trzy, cztery dni temu, kiedy nie było tak dużej absencji chorobowej, dość duża grupa funkcjonariuszy była tym zainteresowana. Natomiast jeżeli ktoś przebywa na zwolnieniu lekarskim, to krwi oddać nie może. W związku z tym podejrzewam, że akcja nie będzie się już cieszyła takim zainteresowaniem. Na pewno część policjantów będzie oddawać krew, ale nie będą to jakieś spektakularne liczby – mówi Szary.
Policyjni związkowcy wprowadzają także kolejny element demonstracji niezadowolenia – rezygnują z używania prywatnego sprzętu w pracy. Podpierają się opiniami prawnymi przygotowanymi na ich zlecenie, z których wynika, że używanie prywatnych telefonów do celów służbowych jest wątpliwe pod względem legalności i naraża policjantów na odpowiedzialność dyscyplinarną.
Jak wyjść z pata
– Sytuacja wymknęła się, delikatnie mówiąc, spod kontroli i idzie na żywioł, a takie sytuacje bardzo trudno się opanowuje. Moim zdaniem jedynym, który może nad tym zapanować, jest minister spraw wewnętrznych Joachim Brudziński, który powinien usiąść do rozmów ze związkowcami. Z całą pewnością nie uniknie on wysupłania większych pieniędzy – komentuje dr Andrzej Przemyski, prawnik, były oficer policji, a obecnie wykładowca Uniwersytetu SWPS.
Na inny wątek sporu wskazuje były wiceminister spraw wewnętrznych, twórca CBŚ gen. Adam Rapacki – brak stanowiska komendantów głównych służb mundurowych, które są w sporze z resortem. – Nie pełnią roli mediatorów, nie wiadomo, czy popierają postulaty funkcjonariuszy, czy są po stronie ministrów i uważają, że związkowcy chcą za wiele. Niestety komendanci zostali jakby ubezwłasnowolnieni już jakiś czas temu i oddali pole ministrom, którzy nie znają się na służbach. To błąd. Nie po to są komendantami, żeby przecinać w towarzystwie ministra wstęgi, ale żeby nadawać ton i kierunki podległym sobie służbom – mówi Rapacki.
Jego zdaniem konieczny jest uczciwy dialog przy udziale związków, MSWiA i szefów służb. – Rządzący w kampanii wyborczej obiecali różne rzeczy służbom i teraz nie wywiązują się z obietnic. Okopywanie się na swoich pozycjach jest niebezpieczne, bo to się odbije na obywatelach, będziemy mieli niewykryte sprawy, spóźnione interwencje. Mam wrażanie, że rządzący nie mają takiego szacunku do służb, żeby rozmawiać z nimi konstruktywnie – dodaje.
Szef MSWiA może sprawdzić, czy chorzy policjanci są naprawdę chorzy
Przepis, który dał mu takie uprawnienia, został wprowadzony w nowelizacji ustawy o policji w 2014 r. O ironio, była to nowelizacja, która również obniżyła do 80 proc. uposażenia dla chorych mundurowych. Zgodnie z wprowadzonym nowelą art. 121e możliwa jest „kontrola prawidłowości orzekania o czasowej niezdolności do służby”. Przy czym komisje lekarskie podległe MSWiA mają prawo do sprawdzenia prawidłowości orzeczenia o chorobie oraz prawidłowości wykorzystania zwolnienia lekarskiego.
Również przełożeni policjanta mają możliwość sprawdzenia prawidłowości wykorzystania zwolnienia lekarskiego. Jak często z tego korzystają? Nie wiadomo. Jak do tej pory zapadło zaledwie kilka wyroków dotyczących sposobu wykorzystania zwolnienia lekarskiego. W jednym z nich Naczelny Sąd Administracyjny uznał, że KGP miała powody do pozbawienia funkcjonariusza prawa do uposażenia za okres zwolnienia lekarskiego. A to dlatego, że w czasie chorobowego policjant był bramkarzem w przebraniu Świętego Mikołaja oraz pełnił funkcję szefa sztabu Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Na taką pobłażliwość jak policjanci nie mogą liczyć osoby ubezpieczone w ZUS. Tylko w pierwszym półroczu tego roku Zakład przeprowadził 241,1 tys. kontroli osób, które korzystały ze zwolnienia lekarskiego. Decyzji wstrzymujących dalszą wypłatę świadczenia było niemal 15 tys., w porównaniu do nieco ponad 10,5 tys. w analogicznym okresie roku ubiegłego. Jeszcze bardziej, bo prawie dwukrotnie, wzrosła kwota wstrzymanych świadczeń, sięgając 12,6 mln zł (wobec 6,9 mln zł w porównywalnym okresie 2017 r.).