- Żona z całą pewnością będzie strajkowała, podobnie, jak podejrzewam, ogromna większość nauczycieli – powiedział w rozmowie z Wirtualną Polską Paweł Kukiz.

Reklama

Stwierdził, że jego żona nie ma jednak "szczególnego związku ze Związkiem Zawodowym Nauczycieli", który pod przywództwem Sławomira Broniarza nie strajkował w latach 2011-2015. - Ciekawe jest to, że wtedy nie było ani grosza podwyżki dla nauczycieli, były zamrożone – powiedział w rozmowie z WP.

Jego zdaniem podwyżki, które proponuje PiS, podobnie jak te od PO, to "śmiech". - To są grosze – podkreślił. Dodał, że jest za procentowym podwyższaniem płac. - Na przykład umawiamy się, że w 2019 roku podwyższamy zarobki o 5 proc., w następnym znowu o 5 proc. i w 2021 o kolejne 5. I w ten sposób dochodzimy do kwoty około tysiąca złotych.

Zwrócił uwagę, że siatka płac jest bardzo różna. - To normalne, że nauczyciele stażyści zarabiają najmniej, a najwięcej dyplomowani - z tytułem magistra, po przygotowaniu pedagogicznym. Z pewnością jednak kwota podstawowa jest stanowczo za niska - ocenił Kukiz.

Pytany o słowa Marka Suskiego, który stwierdził, że nauczyciele dyplomowani zarabiają podobnie, jak posłowie, powiedział, że posłowie dostają 7,5 tys. brutto,a najlepiej zarabiający nauczyciel dyplomowany – 3,3 tys. - Pan Suski zapomniał powiedzieć, że nauczyciele mają w ciągu roku kwotę 3 tys. zł wolną od podatku. A posłowie nie dość, że dodatkowo dostają 30 tys. diety, która jest kwotą całkowicie wolną od podatku, jest to nic innego jak ukryta kwota dodatkowa. Bo noclegi mają zapewnione, hotele pokrywają z pieniędzy na biuro poselskie, dojazdy i przeloty mają za darmo. Więc i tu nie ma równości z nauczycielami, którzy mają tylko zniżki - podsumował.