W niedzielę o godz. 19 w Centrum Partnerstwa Społecznego "Dialog" w Warszawie będą kontynuowane rozmowy strony rządowej z nauczycielskimi związkami zawodowymi dot. sytuacji w oświacie. Jeśli strony nie osiągną porozumienia, w poniedziałek może rozpocząć się strajk nauczycieli w szkołach w całej Polsce.

Reklama

Lider PSL pytany w Łodzi przez dziennikarzy o późną porę rozmów przyznał, że dziwi się, że rząd w tak napiętej sytuacji nie negocjuje z kierownictwem związków zawodowych nauczycieli non stop. - Związkowcy są zawsze gotowi do rozmów. Sam byłem szefem Komisji Trójstronnej, tworzyłem Radę Dialogu Społecznego i wiem, że trzeba rozmawiać, kiedy tylko się da. Negocjacje rozpoczęły się 1 kwietnia, później był tydzień przerwy, teraz rozmowy mają być w godzinach popołudniowych. Rząd marnuje czas. Będzie w stu procentach odpowiedzialny, jeżeli dojdzie do strajku. Ponosi sto procent odpowiedzialności za fiasko rozmówi – mówił Kosiniak-Kamysz.

Ocenił, że za "prowokacyjną" można uznać propozycję dla nauczycieli złożoną w piątek przez wicepremier Beatę Szydło. To "nowy pakt społeczny dla oświaty", który zakłada zmiany systemowe i wzrost wynagrodzeń nauczycieli. Propozycja rządu przewiduje, że pensum byłoby podnoszone cyklicznie co roku - wraz ze wzrostem wynagrodzeń - aż do osiągnięcia pułapu 22 lub 24 godzin przy tablicy w 2023 r.

- Obejmuje on podwyżki, ale w roku 2023 kiedy będzie ona (Szydło) już dawno miała ciepłe miejsce w Brukseli. To jest nie w porządku, prowokacja ze strony rządu. Nie wiem, czy oni dążą do tego konfliktu, nie chcą zawrzeć porozumienia. Rząd ma obowiązek robić wszystko, żeby do porozumienia doszło jeszcze dziś – zaznaczył lider Polskiego Stronnictwa Ludowego.

Wskazał, że członkowie rządu nie powinni zajmować się kampanią wyborczą do Parlamentu Europejskiego, lecz rozwiązywaniem problemu.

Kosiniak-Kamysz dodał, że PiS nie jest zainteresowany budowaniem pozycji nauczycieli, polepszaniem ich zarobków, lepszą edukacją, o czym w jego opinii świadczy pominięcie tematu sytuacji w polskiej oświacie na sobotniej konwencji rządzącej partii. - Po prostu nie chcą pomagać grupom, które może nie dadzą im zwrotu wyborczego. I chyba o wybory w tym wszystkim chodzi – powiedział prezes PSL.

Reklama

Rządowe propozycje dla nauczycieli to w sumie prawie 15 proc. podwyżki w 2019 r. (9,6 proc. podwyżki we wrześniu plus wypłacona już 5-procentowa podwyżka od stycznia), skrócenie stażu, ustalenie kwoty dodatku za wychowawstwo na poziomie nie mniejszym niż 300 zł, zmiana w systemie oceniania nauczycieli i zmniejszenie biurokracji.

Rząd przedstawił także nowy kontrakt społeczny dla grupy zawodowej nauczycieli, obejmujący podwyżki i zmianę warunków pracy. Nauczyciel dyplomowany po wprowadzeniu zmian otrzymałby w kolejnych latach, w wariancie pensum 22 h w 2020 – 6128 zł, 2021 – 6653 zł, 2022 – 7179 zł, 2023 – 7704 zł. W przypadku ustalenia pensum na poziomie 24 h (poziom średniej OECD) nauczyciel dyplomowany mógłby liczyć średnio na następujący wzrost wynagrodzenia 2020 – 6335 zł, 2021 – 7434 zł, 2022 – 7800 zł, 2023 – 8100 zł. Zwiększenie pensum byłoby kroczące i obejmowało cykliczne jego podnoszenie co roku, wraz z przyznaną podwyżką, aż do osiągnięcia pułapu 22 (lub 24) godzin przy tablicy w 2023 roku. Założenia obejmują także prognozę naturalnych odejść nauczycieli z zawodu (m.in. w związku z emeryturą). Średnia odejść z lat 2010-2018 wynosi w granicach 25-30 tys. rocznie, a 80 proc. odchodzących nauczycieli nie jest zastępowana. Rząd ocenia, że szacunki sugerują, że pozwala to na wprowadzenie zmian bez jakiejkolwiek dodatkowej redukcji kadry.

FZZ i ZNP w trakcie negocjacji zmodyfikowały oczekiwania (początkowo upominały się o tysiąc zł podwyżki) i obecnie postulują 30 proc. podwyżki rozłożonej na dwie tury – 15 proc. od 1 stycznia i 15 proc. od 1 września br. Krajowa Sekcja Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność" negocjowała: podwyżkę wynagrodzeń w wysokości 15 proc. od stycznia 2019 r.; zmianę systemu wynagradzania (według którego pensje nauczycieli byłyby bezpośrednio powiązane z przeciętnym wynagrodzeniem w gospodarce narodowej; nowy system powinien obowiązywać już od przyszłego roku), a także wycofanie się z niekorzystnych przepisów dotyczących awansu zawodowego i oceny pracy nauczycieli.

ZNP i FZZ od stycznia prowadzą procedury sporu zbiorowego, przeprowadziły referenda strajkowe. Jeżeli nie dojdzie do porozumienia z rządem, to 8 kwietnia rozpocznie się bezterminowy strajk. Termin zapowiedzianego protestu zbiega się z zaplanowanymi na kwiecień egzaminami zewnętrznymi: 10, 11 i 12 kwietnia ma odbyć się egzamin gimnazjalny, 15, 16 i 17 kwietnia – egzamin ósmoklasisty, a 6 maja powinny rozpocząć się matury.