W poniedziałek uchwalona została ustawa, zgodnie z którą wybory prezydenckie w 2020 r. zostaną przeprowadzone wyłącznie w drodze głosowania korespondencyjnego. Według nowych przepisów, w stanie epidemii, marszałek Sejmu może zarządzić zmianę terminu wyborów, określonego wcześniej w postanowieniu. Ustawa trafi teraz do Senatu. Jej projekt w poniedziałek po południu złożył w Sejmie klub PiS. Szef ludowców w rozmowie z portalem Se.pl ocenił, że jest to ustawa służąca utrwalaniu obecnej władzy, która się zagubiła, straciła słuch społeczny i chce przeprowadzić wybory w maju, bo nie wierzy w sukces swojego kandydata Andrzeja Dudy na jesieni.
W jego ocenie rząd PiS-u, dążąc do wyborów w maju, gra cynicznie. Będą do końca sprawdzać sondaże. Jak im wyjdzie, że nie idzie Andrzejowi Dudzie, to będą pierwsi, którzy będą dążyć do przełożenia wyborów - powiedział.
Kosiniak- Kamysz ocenił, że wybory przeprowadzone korespondencyjnie nie zagwarantują rzetelności i staranności procesu wyborczego, a także "równości" w starciu pomiędzy kandydatami na prezydenta. Te prawa wyborcze, które opisuje konstytucja (...) we wszystkich przymiotach, które muszą mieć wybory prezydenckie są naruszone - ocenił. Szef PSL podkreślił też, że w takiej sytuacji epidemiologicznej, jaka mamy w Polsce, wybory, zarówno w formie tradycyjnej, jak i korespondencyjnej, nie dają gwarancji bezpieczeństwa. Stwierdził też, że jakikolwiek przymuszanie do głosowania korespondencyjnego obywateli "jest niegodne".
Zapytany, czy chce wziąć udział w takich wyborach, jakie szykuje PiS, szef ludowców podkreślił, że nie oddaje walkowerem sprawy przesunięcia wyborów na bezpieczniejszy termin. Będę walczył. (...) Będę robił wszystko, żeby racjonalne decyzje były podjęte. Nie jest za późno - zapewnił. Zrobię wszystko i wierzę, że te wybory nie odbędą się w maju. (...) Jest wiele kwestii, które pokazują, że trzeba walczyć o to, żeby wybory odbyły się w jak najbezpieczniejszym terminie, w najbardziej bezpiecznym dla wszystkich obywateli. Mogę bardzo dużo, nie kapitulując i nie poddając się - mówił Kosiniak-Kamysz. Zapewnił, że "szczególnie jako kandydat na prezydenta" będzie zabierał w tej sprawie głos.
Senat ma 30 dni procedowanie ustawy dotyczącej głosowania korespondencyjnego. Ustawa ta krytykowana była przez całą opozycję, której przedstawiciele oceniali, że nie daje ona szans na rzetelne wybory. Część opozycji domagała się też reasumpcji głosowania z uwagi na zgłoszone problemy posłów z głosowaniem. Według PiS, obecna sytuacja jest nadzwyczajna, dlatego "nadzwyczajne środki są wskazane". (PA