Choć o czwartkowej rozmowie obu premierów w cztery oczy nie wiedziała nawet bliska współpracownica Donalda Tuska - Julia Pitera - Leszek Miller twierdzi, że spotkanie w kancelarii premiera nie było żadną tajemnicą. Jego zdaniem, była to tylko "kurtuazyjna rozmowa".
"Rzeczywiście, wszedłem tam głęboką nocą przebrany za kominiarza, z życzeniami świątecznymi w torbie" - ironizuje na swoim blogu. "Poza tym, jakiego wsparcia może szukać u mnie szef rządu? Jeśli już to chyba odwrotnie" - dodaje.
Jak jednak ustalił DZIENNIK, obaj premierzy rozmawiali o niełatwych relacjach z Pałacem Prezydenckim. Gdy Leszek Miller był szefem rządu, mówiło się, że z ówczesnym prezydentem - Aleksandrem Kwaśniewskim - łączy go "szorstka przyjaźń". Donald Tusk również z trudem buduje swoje stosunki z Lechem Kaczyńskim. Główna oś sporu przebiega przez politykę zagraniczną. Lech Kaczyński chce sam zajmować się układaniem kontaktów z zagranicą, Donald Tusk ripostuje, że od tego jest minister spraw zagranicznych.
Niełatwe relacje z Pałacem Prezydenckim to jest to, co łączy Tuska i Millera. Dlatego były premier w czasie trwającej cztery godziny rozmowy dzielił się z obecnym swoimi doświadczeniami w tej materii - twierdzi DZIENNIK.