Do głównego starcia dojdzie podczas czerwcowego kongresu - wtedy delegaci wybiorą szefa SLD. Ale już dziś wśród działaczy Sojuszu rozgorzała dyskusja, czy powinni dać jeszcze jedną szansę dotychczasowemu przewodniczącemu, czy może postawić na sekretarza generalnego partii Grzegorza Napieralskiego.

Reklama

"Olejniczak postępuje niehonorowo, nie liczy się ze strukturami i nie dorósł do roli szefa partii. Mamy tego dość. Dlatego powinien odejść na bok tak jak kiedyś Waldemar Pawlak. Niech się poduczy, a potem za kilka lat wróci i pociągnie do przodu SLD" - mówi DZIENNIKOWI osoba związana z opolskim SLD. Inny polityk Sojuszu podkreśla, że na ostatnie spotkanie zarządu partii przyjechało tylko pięciu działaczy na 26 członków. "A to o czymś świadczy" - zaznacza.

Nie tylko lokalni działacze odwracają się od szefa partii. Jak twierdzi część polityków, swoje poparcie Olejniczak utracił także u dotychczasowego sprzymierzeńca Aleksandra Kwaśniewskiego. "Notowania Wojtka w oczach prezydenta po wyborach bardzo spadły" - mówi jeden z posłów Sojuszu. Dodaje, że Kwaśniewski krytykuje Olejniczka przede wszystkim za brak profesjonalizmu w prowadzeniu kampanii wyborczej.

"Gdyby rzeczywiście Kwaśniewski odwrócił się od Olejniczaka, byłbym szczerze zdumiony" - mówi z kolei europoseł SLD Andrzej Szejna. I dodaje: "Olejniczak bardzo liczył na pomoc pana prezydenta w kampanii. A to właśnie prezydent zafundował nam w ostatnich dwóch tygodniach kampanii horror. Wojtek mógł go ostro publicznie za to skrytykować, ale tego nie zrobił".

Reklama

Pojawiają się też głosy, że gdyby Kwaśniewski rzeczywiście głośno powiedział, że przestaje kibicować Olejniczakowi, jemu to by tylko pomogło. "Nienawiść do Kwaśniewskiego w szeregach partii jest ogromna, więc to by wzmocniło Olejniczaka" - twierdzi polityk SLD.

Słabnąca pozycja szefa SLD wśród działaczy oznacza, że stery w partii może przejąć Napieralski. "Napieralski się na razie od tego odżegnuje. Ale działacze po cichu go namawiają, a grupa jego zwolenników rośnie" - mówi członek zarządu SLD.

p

Reklama

Janik: To dobrze, że jest konkurencja

Zuzanna Dąbrowska: W SLD o władzę konkurują dwaj liderzy - Wojciech Olejniczak i Grzegorz Napieralski. Na którego pan stawia?
Krzysztof Janik: To dobrze, że ktoś z kimś konkuruje i że są to młodzi politycy. Być może na kongresie w czerwcu dojdzie między nimi do pojedynku. To naturalne. Ja sam głosowałbym raczej na Olejniczaka.

Dlaczego?
Bo zdążył się już przekonać, na czym polega rządzenia państwem, ma doświadczenie rządowe i wie, na czym polega odpowiedzialność.

Napieralski nie wie?
Można powiedzieć tak: Olejniczak dużo wie, a Napieralski dużo umie. Grzegorz sprawnie porusza się w strukturach partyjnych, jest dobrym organizatorem. SLD go potrzebuje. Ma kontakt z ludźmi, ale nie umie jeszcze wykorzystywać całej struktury partii, nie umie stawiać zadań przed kołami i strukturami.

Łatwiej chyba było być opozycją za czasów PiS. Teraz rządzi PO i SLD nie ma pomysłu na swoją opozycyjność.
Jak to nie ma? Zgłosiliśmy najwięcej projektów ze wszystkich klubów sejmowych! Jesteśmy wyrazistą lewicą. To nie musi znaczyć, że radykalną - bo to nie to samo. By zdobywać poparcie, musimy zbierać głosy centrowe, ale to nie znaczy, że mamy się przesuwać do centrum programowo.

Co by pan zmienił w SLD?
Na kongresie będę optował za tym, by dać jasny sygnał proeuropejski i walczyć o referendum w sprawie Karty Praw Podstawowych. A w partii trzeba ożywić pracę kół, bo ostatnio panuje marazm.

Marazm? A pan popiera przewodniczącego, który jest za to odpowiedzialny?
Za marazm odpowiedzialne jest całe kierownictwo. Sekretarz generalny też. A poza tym to przecież wynik kryzysu całej lewicy.