Prezydent pytany o domaganie się przez opozycję przełożenia wyborów prezydenckich, odparł, że według ministra zdrowia bezpieczne jest głosowanie korespondencyjne.
Ja bardziej ufam fachowcowi, jakim jest doktor nauk medycznych, minister zdrowia Łukasz Szumowski, który ma też wokół siebie ekspertów i ponosi dzisiaj odpowiedzialność za kwestię życia i zdrowia Polaków, a nie tym ludziom, którzy zajmują się polityką w czystej postaci - mówił Duda.
Akcentował również konieczność przeprowadzenia wyborów ze względu na konstytucyjne utrzymanie ciągłości sprawowanego urzędu. Przypomniał, że jego kadencja kończy się 5 sierpnia, a 6 sierpnia musi być zaprzysiężony nowy prezydent.
Gdyby nie było prezydenta, gdyby jedna kadencja prezydenta się zakończyła, a nowa by się nie rozpoczęła, bo nie byłby wybrany nowy prezydent, to występuje w tym momencie stan zagrożenia ustrojowego w państwie, jest wzburzony porządek ustrojowy i konstytucyjny, ponieważ nie ma tego podmiotu, który jest jedynym podmiotem uprawnionym do podpisywania ustaw - mówił.
W związku z tym żadna ustawa przyjęta przez polski Sejm i Senat nie mogłaby wejść w życie, czyli wszystkie procesy prawodawcze w tym momencie są zaburzone - to jest sytuacja, do której absolutnie nie wolno dopuścić - dodał.
Prezydent stwierdził, że nie ma żadnego wpływu na termin wyborów, natomiast ma obowiązek przestrzegania zasady ciągłości władzy państwowej.
Nie ma żadnych wątpliwości, że te wybory muszą być przeprowadzone i nie można dopuścić do tego, by kadencja prezydenta wygasła i żeby prezydent na następną kadencję nie był wybrany - mówił Duda.
Zgodnie z postanowieniem marszałek Sejmu Elżbiety Witek z 5 lutego pierwsza tura wyborów prezydenckich odbędzie się 10 maja. Ze względu na panującą epidemię koronawirusa kandydaci opozycyjni od początku marca apelowali o przełożenie wyborów i wprowadzenie stanu klęski żywiołowej. Część z nich czasowo zawieszała też kampanię wyborczą. Kandydaci opozycyjni, w tym Małgorzata Kidawa-Błońska (PO), Władysław Kosiniak-Kamysz (PSL), Robert Biedroń (Lewica) czy Szymon Hołownia (niezależny) podkreślali w swoich wystąpieniach, że nie można w stanie epidemii prowadzić kampanii wyborczej, a zorganizowanie wyborów byłoby niebezpieczne ze względu na możliwość zakażenia się koronawirusem przez przedstawicieli komisji wyborczych i głosujących obywateli.
W związku z panującą epidemią politycy PiS przygotowali nowelizacje przepisów. Ostatnia nowelizacja Kodeksu wyborczego - autorstwa posłów PiS - przyjęta przez Sejm w marcu i podpisana przez prezydenta jako element rządowej "tarczy antykryzysowej" - zakłada rozszerzenie możliwości głosowania korespondencyjnego o osoby mające ponad 60 lat i te, które znajdują się w kwarantannie.
6 kwietnia Sejm uchwalił specustawę autorstwa PiS, zgodnie z którą wybory prezydenckie w 2020 r. mają zostać przeprowadzone wyłącznie w drodze głosowania korespondencyjnego. Przepisy stanowią też, że w stanie epidemii, marszałek Sejmu może zarządzić zmianę terminu wyborów, określonego wcześniej w postanowieniu. Zgodnie z tą ustawą minister aktywów państwowych ma po zasięgnięciu opinii PKW określić wzór karty do głosowania, zlecić sporządzenie pakietów wyborczych, określić szczegółowy tryb doręczania pakietów wyborczych przez operatora wyznaczonego do wyborcy i odbierania kopert zwrotnych a następnie sposób postępowania z kopertami zwrotnymi dostarczonymi do właściwej gminnej obwodowej komisji wyborczej do zakończenia głosowania.
Ustawa ws. głosowania korespondencyjnego trafiła do Senatu. Marszałek Senatu Tomasz Grodzki (KO) zapowiedział, że izba wykorzysta w pełni przysługujące mu 30 dni na pracę nad ustawą.