Premier, bawiący w Ameryce Łacińskiej, podczas briefingu dla dziennikarzy nazwał orędzie prezydenta "niezręcznym".

"Wykorzystano w nim wizerunek homoseksualistów w kontekście klątw i klęsk, jakie czyhają na Polskę. Wolałbym, aby Polska - kogokolwiek to dotyczy - prezydenta, premiera - nie wbijała się w pamięć opinii światowej jako kraj homofobów, czy specjalistek od teletubisiów, żeby mieli nas za względnie normalnych" - mówił Tusk.

Reklama

Ocenił, że umieszczenie Lecha Kaczyńskiego w sali wstydu (Hall of Shame) "na pewno chwały nam nie przynosi".

"Współczuję panu prezydentowi. Jak państwo pamiętacie, on powiedział, że nie obejrzał tego orędzia, zanim zostało wyemitowane. To jest być może przestroga dla pana prezydenta, żeby chociaż obejrzał kolejne orędzie, zanim pokaże je światu. Tak będzie bezpieczniej" - mówił szef rządu.

Premier udzielił tego komentarza bawiąc jeszcze w Ameryce Południowej. Po swojej wyprawie w peruwiańskie Andy, do linii kolejowej położonej na wysokości 4800 metrów n.p.m., Donald Tusk zapewniał dziennikarzy, że nie potrzebował wywaru z koki, by wspiąć się tak wysoko.

Pytania o narkotyki nie pojawiły się znikąd. Kilkanaście dni temu bowiem premier wyznał, że w młodości palił marihuanę.