Gosiewski za nic miał ograniczenia prędkości i padający deszcz. Tak bardzo mu się spieszyło, że momentami jego auto pędziło aż 140 km/h - pisze "Fakt". A przecież w Polsce nie ma drogi, na której zgodnie z prawem można byłoby tak pędzić.

Reklama

Kto wyrwał posła Gosiewskiego z plaży? Nie wiadomo. Ale ten telefon zepsuł szefowi klubu PiS weekend z ukochaną mamą - martwi się "Fakt". Poseł niejednokrotnie pokazywał, jak bardzo dba o rodzinę. Odwiedza mamę w każdej wolnej chwili, często poświęca jej swój cenny czas. A weekendy są przecież ku temu najlepszą okazją.

Niestety, w ten weekend polityka zwyciężyła z życiem rodzinnym. Gosiewski pobiegł z plaży prosto do domu. Aż poganiał mamę, żeby weszła do samochodu.

A potem z odpowiedzialnego syna zamienił się prawie w pirata drogowego. Ważny telefon zmusił go do szaleńczo szybkiej jazdy. I to mimo padającego deszczu i słabej widoczności samochód nie zwalniał nawet na ostrych zakrętach. A przecież przy takich prędkościach na mokrej nawierzchni nawet najmniejszy błąd za kierownicą może zakończyć się tragicznie!

Panie pośle, czy warto tak ryzykować? Na przyszłość "Fakt" proponuje bezpieczniejsze rozwiązania. Może by tak przesiąść się do pociągu?