Ryszard Krauze oraz adwokat Roman Giertych są wśród 12 zatrzymanych osób podejrzanych o wyprowadzenie i przywłaszczenie łącznie ok. 92 mln zł z giełdowej spółki deweloperskiej Polnord.

Reklama

Wybaczcie, że mimo obietnicy złożonej na twitterze nie odezwałem się do tej pory. Niestety nie byłem w stanie. Pewnie jeszcze nie dałbym rady, ale zmobilizowała mnie gigantyczna operacja oczerniania mnie prowadzona przez TVP i inne media rządowe. Niestety nie mogę spotkać się z dziennikarzami wolnych mediów, co obiecuję, jak tylko zdrowie mi pozwoli. Skorzystam więc z profilu facebookowego, aby odpowiedzieć merytorycznie na zarzut, który prokuratura odczytała mi, gdy byłem nieprzytomny. Postaram się w skrócie ująć skomplikowane zagadnienia w formie odpowiedzi na pytania - czytamy we wpisie adwokata.

Giertych stwierdził, że postawiono mu zarzut działania na szkodę Polnordu przy prawnej pomocy w nabyciu wierzytelności od Prokomu w stosunku do miasta Warszawy i MPWiK oraz przywłaszczenie pieniędzy z uwagi na "pozorną pomoc prawną". Jak dodał nie odczytano mu żadnego zarzutu dotyczącego działek pod Poznaniem, bo - jak stwierdził - nie obsługiwał prawnie tej transakcji.

Adwokat odnosi się także do szczegółów nabycia roszczeń przez Polnord od Prokomu, udziału spółek pośredniczących i udziału w tym procesie jego kancelarii.

Przy konstruowaniu pozwów na setki miliony złotych, przy wysoce skomplikowanym stanie prawnym i faktycznym, stawki kancelarii procesowych są bardzo wysokie. Zwykle tego typu spraw podejmują się duże kancelarie zagraniczne (znacznie droższe od mojej). W tej sprawie pozwy liczyły kilkadziesiąt tysięcy stron. Opracowanie jednego pozwu zajmuje od 3-12 miesięcy i prowadzone jest przez grupę adwokatów. Być może o zdobyciu kontraktu zadecydował fakt, że moja kancelaria wygrała dla Prokom Investment sprawę z Telewizją Familijną na kilkadziesiąt milionów złotych, a dla Polnordu kluczową sprawę przed NSA z miastem Warszawa, która przesądziła o możliwości sprzedaży wierzytelności za działki drogowe, gdzie Polnord do dziś uzyskał kwotę ok. 200 milionów złotych - napisał Giertych.

Reklama

Relacjonuje również dalszą współpracę z Polnordem za - jak dodał - wyższe wynagrodzenie i podkreślał, że faktury wystawiane przez jego kancelarię nie stanowią w całości jego zysku, lecz środki były przeznaczane na opłacanie adwokatów, aplikantów, pracowników technicznych, biura.

Nie miałem żadnej skargi na jakość naszej pracy lub brak profesjonalizmu moich adwokatów, złożonej przez obsługiwane przez nas firmy. Zawsze płaciłem wszystkie podatki, ZUS i inne daniny przewidziane na Państwo (również od tych rzekomo fikcyjnych faktur za pomoc prawną w transakcji, która nie podoba się prokuraturze) - napisał Giertych.

Reklama

Według Giertycha Polnord w 2017 r. nie złożył żadnego zawiadomienia na niego.

W roku 2017 Polnord uznał w swoim sprawozdaniu finansowym, zatwierdzonym przez audytora, roszczenia do miasta Warszawy i MPWiK za aktywa. I tak też było w następnych latach. W sprawozdaniu za I kwartał 2020 roku Polnord ogłosił, że roszczenia, o które pozwaliśmy Warszawę są w pełni zasadne. Trudno więc, aby składał zawiadomienie, że ich nabycie było szkodliwe albo twierdził, że roszczenia są wątpliwe - dodał.

Adwokat stwierdził, że za wycenę urządzeń i kwot za użytkowanie odpowiadał były szef MPWiK Stanisław Bortkiewicz, która to opinia była - jak dodał - "kluczowa dla wyceny tzw. bezumownego użytkowania przez MPWiK i Warszawę systemu wybudowanego przez Prokom".

Giertych ustosunkował się także do kwestii nieruchomości we Włoszech i podkreślił, że kupił ją za pieniądze zarobione kilka lat po transakcji Polnordu.

Podkreślił, że nie wie, co włoscy karabinierzy zabezpieczyli w jego domu. Wszystko, co zabezpieczono zostało przekazane do prokuratora włoskiego, który, gdy dowiedział się od naszego włoskiego adwokata o politycznym wymiarze sprawy, zablokował ich przekazanie. Będzie teraz analizował dokumenty z Polski celem podjęcia decyzji, czy nie odrzucić polskiego wniosku. CBA nie weszło w posiadanie żadnych dokumentów, czy nośników elektronicznych - napisał Giertych.

Ponownie zaznaczył, że zarzuty prokurator odczytała mu, gdy był nieprzytomny.

Nie odniosę się jeszcze do politycznego aspektu sprawy, bo nie mam sił. Dziękuje wszystkim za wsparcie i tyle przejawów sympatii dla mnie i mojej rodziny. Chciałem też zapewnić wszystkich, że nie ma we mnie chęci zemsty, ani żądzy rewanżu. Jednak gdy nakładano mi kajdanki na ręce na tle majestatycznej fasady budynku Sądu Okręgowego w Warszawie ozdobionej przez naszych przodków dumnym hasłem: "Sprawiedliwość jest fundamentem i ostoją Rzeczpospolitej" to głęboko zatęskniłem za sprawiedliwym Państwem. I to palące poczucie, że musimy mieć sprawiedliwą Polskę, nie opuści mnie do końca życia - napisał Giertych.

Romanowi Giertychowi, Ryszardowi Krauzemu i dwunastu innym zatrzymanym przedstawiono zarzuty dotyczące przywłaszczenia środków spółki oraz wyrządzenia firmie szkody majątkowej w wielkich rozmiarach, a także prania brudnych pieniędzy. Podejrzanym grozi za to do 10 lat więzienia.

Wobec Romana Giertycha prokuratura zdecydowała o zastosowaniu środków zapobiegawczych w postaci 5 mln zł poręczenia majątkowego, zawieszenia w czynnościach adwokata, zakazu opuszczania kraju, dozoru policji połączonego z zakazem kontaktowania się z pozostałymi podejrzanymi.

Prokuratura Regionalna w Poznaniu poinformowała o złożeniu zażalenia na brak aresztu dla podejrzanego w tej samej sprawie biznesmena Ryszarda Krauzego i czterech innych osób. Sąd zdecydował o nieuwzględnieniu wniosków prokuratury. Wnioski o areszty dla podejrzanych prokuratura skierowała w związku z prowadzonym od 2017 roku śledztwem, które wszczęto po zawiadomieniu o popełnieniu przestępstwa złożonym przez nowy zarząd pokrzywdzonej spółki giełdowej.

Prokuratura poinformowała, że wśród dowodów zgromadzonych w sprawie znajdują się zeznania najbliższych współpracowników Krauzego i Giertycha, dziesiątki tysięcy dokumentów spółek, zabezpieczona korespondencja, dane z kont bankowych, opinie biegłych, a także wyjaśnienia niektórych spośród zatrzymanych w ostatnich dniach podejrzanych.

Postępowanie prowadzone przez poznańską prokuraturę dotyczy dwóch wątków: zakupu bezwartościowych - zdaniem prokuratury - wierzytelności spółki Prokom Investments S.A. w kwocie niemal 73 mln zł i nabycia nieruchomości po zawyżonej cenie niespełna 27 mln zł.