Podczas piątkowej rozmowy w Polskim Radio 24 wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Maciej Wąsik podsumował czwartkowe wydarzenia, związane z sytuacją na granicy. - Noc minęła podobnie jak poprzednia, czyli był ten sam poziom parcia na granicę. Niemniej jednak chciałbym tu podkreślić inne elementy, które się pojawiły i które są nowe. Mieliśmy problem z migrantami nie tylko na granicy białoruskiej, ale także w ośrodku, w którym trzymamy osoby, które ubiegają się o pobyt stały w Polsce - powiedział Wąsik.
Przypomniał, że chodzi o ośrodek Straży Granicznej w Węgrzynie, w którym w czwartek doszło do buntu. - Grupa ponad 100 imigrantów rozpoczęła demolować budynki w których mieszkają, wybijała szyby, wyrywała kraty, niszczyła sprzęty, domagając się albo wolności, albo lepszych warunków, albo przejścia do Niemiec, albo deportacji do Iraku - podał wiceszef MSWiA. - Do tych stu osób dołączyła reszta osób tam przebywających. Doszło do potężnego zamieszania, ranny został jeden strażnik graniczny, uderzony stołkiem - dodał.
Chciałem zapewnić, że Straż Graniczna razem z Policją, która udzieliła pomocy, szybko zapanowały nad tą sytuacją. Najbardziej krewcy prowodyrzy zostali zatrzymani. Sytuacja została uspokojona - podsumował. Zaznaczył też, że są oczywiście spore straty materialne, które w tej chwili są szacowane.
Jak zaznaczył, "w tym ośrodku przebywają mężczyźni w wieku 20-30 lat, są to osoby, które zazwyczaj trafiały do Polski bez paszportu, w których telefonach ujawniano mnóstwo niepokojących informacji na temat chociażby związków z terroryzmem. - Musimy przede wszystkim ustalić ich tożsamość - powiedział Wąsik. - Znajdują się w ośrodku decyzją polskiego sądu. To nie jest decyzja Straży Granicznej - podkreślił.
Azyl dla uchodźców
Polska udziela azylu uchodźcom, ale nie imigrantom, którzy przybywają tutaj po to, żeby w Unii Europejskiej brać zasiłek. Takie są zasady, że udziela się azylu osobom, którym w kraju zamieszkania grozi niebezpieczeństwo, więzienie, wojna, prześladowania - podkreślił wiceszef MSWiA, tłumacząc, że zawsze odpowiedzialność za osobę, która trafia na dany obszar bierze kraj, do którego jako pierwszego, ta osoba trafiła. - W związku z tym te osoby powinny być zaopiekowanie przez Polskę. Polska wzięła na siebie pewne zobowiązania - podkreślił.
Odniósł się też do propozycji, żeby otworzyć granicę i przepuścić migrantów do Niemiec. - To nie jest takie proste jak mówią niektórzy, żeby otworzyć korytarz i niech sobie pójdą do Niemiec. Jeśli postawią nogę na polskiej ziemi to my jesteśmy za nich odpowiedzialni - zaznaczył. Wspomniał też, że Niemcy wyciągnęli wnioski z kryzysu w 2015 roku i uznali, że otwarcie granic dla migrantów było potwornym błędem.
Przypomniał też sytuację z 2016 roku, kiedy rząd Platformy Obywatelskiej pani Ewy Kopacz zobowiązał się do przyjęcia 7 tysięcy osób, które nielegalnie trafiły do UE. - Każdy wójt, burmistrz i prezydent miasta otrzymał wtedy od swojego wojewody pismo, w którym pytano, ile mieszkań może przeznaczyć na potrzeby migrantów - powiedział. - Ta polityka została skompromitowana dzięki temu, że w Polsce nastąpiła zmiana władzy. Rząd PiS wraz z Węgrami doprowadził do tego, że te obowiązkowe przyjęcia migrantów zostały unieważnione - zaznaczył.