O to, co robi polski rząd, by przygotować się na najbardziej negatywny scenariusz eskalacji za naszą wschodnią granicą, Müller pytany był w Polsat News.

Przede wszystkim skupiamy się na tym, aby odpowiednio zabezpieczyć samą Ukrainę, bo bezpieczna Ukraina to również bezpieczna Polska - odparł rzecznik rządu. Dlatego i my, i wielu naszych sojuszników zdecydowaliśmy się na to, żeby wesprzeć sprzętem wojskowym i innymi niezbędnymi materiałami państwo ukraińskie - po to, by przy ewentualnym ataku ze strony Rosji ten atak starać się odeprzeć - dodał.

Reklama

Jak mówił, druga sprawa to fakt, by w stronę Rosji poszedł jasny sygnał, że gdyby doszło do ataku, to "cała demokratyczna wspólnota międzynarodowa" odpowie "jednoznacznymi, bardzo negatywnymi sankcjami gospodarczymi, które bardzo mocno dotkną Rosję".

Müller został też zapytany o pisma, w których samorządowcy poproszeni zostali o wskazanie listy obiektów zakwaterowania dla ewentualnych uchodźców z Ukrainy. O tym, że "władze samorządowe mają (...) obowiązek przedstawić listę obiektów, które mogą służyć jako tymczasowe schronienie dla przyjezdnych", mówił w niedzielę w wywiadzie dla "Dziennika Polskiego" wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki. Jak dodał, przewiduje się, że do Polski może przybyć nawet milion osób.

W poniedziałkowej rozmowie rzecznik rządu podkreślił, że w takiej sytuacji jak obecna "trzeba rozpatrywać różne scenariusze". Jak wskazał, jeśli ziściłby się ten najbardziej negatywny, "musimy się liczyć z ruchami osób ze strony Ukrainy". Taki scenariusz trzeba kreślić, choć liczymy, że nie będzie on zrealizowany"- powiedział. Rzecznik rządu nie podał jednak liczby osób, na których przyjęcie Polska miałaby się przygotować. Jak tłumaczył, nie chce wzbudzać "dodatkowych negatywnych emocji". W tej chwili sondujemy, jakie są możliwości poszczególnych samorządów - dodał.

Polska ewakuuje swoich dyplomatów?

Reklama

W rozmowie padło również pytanie o to, czy Polska pójdzie wzorem innych krajów, które wycofują z Ukrainy swoich dyplomatów. Müller odparł, że w tej chwili nie podjęto takiej decyzji. "Gdy byliśmy w Kijowie, dawaliśmy jasny sygnał, że tego typu decyzje będę podejmowane wtedy, gdy będzie to niezbędne" - powiedział. Jak dodał, na Ukrainie jest bardzo wielu Polaków, więc placówki dyplomatyczne w tym kraju pełną "bardzo ważną rolę".

Dopytywany, czy Polska rozważa skierowanie do swoich obywateli apelu o opuszczenie Ukrainy, rzecznik rządu odpowiedział, że na ten moment obowiązuje komunikat, który mówi o tym, by nie jechać do tego kraju, jeśli nie jest to niezbędne. Jeśli ktoś chce wyjechać z terenu Ukrainy, to jest już decyzja osobista. Pamiętajmy też, że wielu Polaków na Ukrainie mieszka. To nie jest tak, że przebywają tam tymczasowo - powiedział rzecznik rządu.

Od tygodni rosyjskie wojska koncentrują się przy granicy z Ukrainą. Działania te wywołują poważne obawy w krajach zachodnich, których przywódcy uważają, że istnieje ryzyko działań zbrojnych ze strony tego kraju. Moskwa twierdzi, że nie ma takich planów, jednocześnie żądając od USA i NATO gwarancji o nierozszerzaniu Sojuszu o Ukrainę oraz wycofaniu jego infrastruktury "od granic Rosji".

W związku ze zwiększeniem napięcia w regionie do opuszczenia Ukrainy i niepodróżowania do tego państwa swoich obywateli wezwały rządy Włoch, Holandii, Belgii, Szwecji i Hiszpanii. Podobne komunikaty już wcześniej wydały rządy m.in. USA, Wielkiej Brytanii, Łotwy, Norwegii, Japonii, Kanady i Izraela.

W sobotę po raz czwarty od początku kryzysu telefonicznie rozmawiali ze sobą prezydent USA Joe Biden oraz prezydent Rosji Władimir Putin. Amerykańska administracja informowała, że rozmowa była "rzeczowa i profesjonalna", ale "nie zmieniła fundamentalnej dynamiki sytuacji, jaką obserwujemy od kilku tygodni". W niedzielnym wywiadzie dla CNN doradca ds. bezpieczeństwa narodowego USA Jake Sullivan podkreślił, że do ataku na Ukrainę może dojść w każdej chwili - zarówno w przyszłym tygodniu, jak i po trwających do 20 lutego igrzyskach olimpijskich.